Przywiozłam do domu moją chorą matkę. Nigdy nie przypuszczałam, że to, co miało być aktem miłości i oddania, przerodzi się w koszmar, który odmieni moje życie. Kiedy zaproponowałam, żeby mama zamieszkała z nami po tym, jak jej stan zdrowia gwałtownie się pogorszył, myślałam, że robię to, co naturalne. Przecież rodzina powinna się wspierać, zwłaszcza w trudnych chwilach.


Mój mąż, Adam, początkowo nie mówił wiele. Patrzył na mnie z chłodem, ale nie sprzeciwiał się otwarcie. Jednak po kilku dniach, gdy mama przyjechała, zmieniło się wszystko. Zaczął unikać jej wzroku, wychodził z domu wcześniej, wracał później, a w nocy spędzał godziny na kanapie, wpatrując się w telewizor. Pewnej nocy usłyszałam jego kroki w kuchni. Zeszłam na dół, by z nim porozmawiać. Przypuszczałam, że może ma problem w pracy, ale to, co usłyszałam, było jak cios prosto w serce.


— Nie dam tak rady, Anka. Musisz coś z tym zrobić — powiedział, patrząc mi prosto w oczy. Jego ton był zimny i beznamiętny.


— Co masz na myśli? Przecież to tylko tymczasowe, ona jest chora… — odpowiedziałam niepewnie, próbując zrozumieć, co naprawdę chce mi powiedzieć.


— Albo ona znajdzie sobie osobne mieszkanie, albo ja się stąd wyprowadzam. Nie będę żył w szpitalu.


Zamarłam. To, co usłyszałam, rozdarło mnie na pół. Jak mógł tak powiedzieć o mojej mamie? Kobiecie, która teraz potrzebowała opieki? Jak mógłby jej to zrobić, kiedy wiedział, że nie ma dokąd pójść?


Nie mogłam uwierzyć, że tak łatwo podjął decyzję o wyrzuceniu jej z naszego domu.

Próbowałam tłumaczyć, że to tylko chwilowe, że potrzebuje nas teraz najbardziej, ale Adam był nieugięty.


— To twoja matka, a nie moja. Jeśli chcesz się nią opiekować, znajdź jej inne miejsce. Ja na to się nie pisałem.


Całą noc płakałam. Rano, kiedy mama mnie zobaczyła, próbowała pocieszyć, choć sama była zbyt słaba, by podnieść się z łóżka. Nie wiedziała o naszej kłótni. Złapała mnie za rękę i szeptem powiedziała:


— Kochanie, wiem, że to trudne. Może rzeczywiście lepiej, żebym wynajęła gdzieś małe mieszkanie.


Serce pękało mi na pół. Jak mogłabym ją oddać? Jak mogłabym pozwolić, żeby odeszła w takim stanie?