Moja mama zawsze myślała tylko o sobie. Przez całe życie stawiała swoje potrzeby na pierwszym miejscu, nie zwracając uwagi na to, jak jej decyzje wpływają na innych – a przede wszystkim na mnie. Od najmłodszych lat musiałam nauczyć się radzić sobie sama. Kiedy inne dzieci miały wsparcie swoich matek, ja musiałam dbać o dom i o nią.
Była królową dramatów, egoistką, która potrafiła obrócić każdą sytuację na swoją korzyść. Gdy byłam nastolatką, chciałam rozpocząć naukę w innym mieście. Marzyłam o studiach, chciałam wyrwać się z domu, zrobić coś dla siebie. Ale ona, widząc, że mogłabym się uniezależnić, przekonała mnie, że nie dam sobie rady. „Po co ci to? Zostaniesz tutaj, zajmiesz się mną” – mówiła. I tak zrobiłam. Zrezygnowałam z własnych planów, żeby zostać blisko niej.
Z wiekiem jej egoizm tylko narastał. Kiedy w końcu udało mi się wyjść za mąż, mama zrobiła wszystko, żeby zepsuć moje szczęście. Stale krytykowała mojego męża, nasz dom, nasze życie. Kiedy zaszłam w ciążę, zamiast cieszyć się ze mną, wybuchła złością, bo to oznaczało, że teraz będę mieć kogoś innego na głowie, nie tylko ją.
Był moment, kiedy próbowałam się od niej odciąć. Mój mąż namawiał mnie, żebym zerwała z nią kontakt, ale ja ciągle miałam nadzieję, że kiedyś mnie zrozumie. Przecież jestem jej jedynym dzieckiem, powinna mnie kochać. Ale ona nie potrafiła. Gdy urodziłam córkę, moja mama oczekiwała, że jej także będę poświęcać każdą wolną chwilę. Nigdy nie zapytała, jak ja się czuję, nigdy nie interesowała się moimi potrzebami.
Wszystko się zmieniło, gdy pewnego dnia, po latach życia w cieniu jej kaprysów, wybuchłam. Powiedziałam jej, że zrujnowała moje życie, że przez nią nigdy nie mogłam spełnić swoich marzeń, że jej egoizm odbił się na moim małżeństwie i relacjach z własnym dzieckiem. W odpowiedzi usłyszałam tylko zimne: „Przesadzasz, wszystko zawsze robiłam dla ciebie.”
Po tym wszystkim zerwałam kontakt z mamą. Od tego momentu musiałam nauczyć się żyć na nowo, już bez jej wpływu. Mimo że było to dla mnie bolesne, w końcu mogłam zacząć dbać o siebie.