Zawsze marzyłam, że moje wnuki zostaną wychowane w wierze, tak jak ja wychowałam swojego syna. Kościół był dla naszej rodziny ostoją, miejscem, gdzie czerpaliśmy siłę w trudnych chwilach. Jednak kiedy synowa oznajmiła, że nie chce ochrzcić swojego dziecka, świat mi się zawalił.
„To tylko symbol, nie potrzebujemy tego w naszym życiu” – powiedziała z przekonaniem podczas jednej z rodzinnych rozmów.
Nie mogłam uwierzyć, że w dzisiejszych czasach ktoś może tak myśleć. Byłam zszokowana. Dla mnie to był znak, że odcina się od korzeni, że odrzuca tradycje, które przekazujemy z pokolenia na pokolenie.
„Czy ty nie widzisz, jakie to ważne?” – spytałam drżącym głosem. – „Jak możesz odebrać dziecku ten dar?”
Jej twarz pozostawała zimna i niewzruszona. – „To nasze dziecko i nasza decyzja.”
Syn, mój jedyny syn, siedział obok, milcząc. Patrzył gdzieś w bok, jakby unikał mojego wzroku. Czyżby zgadzał się z nią? Nie mogłam tego pojąć. Całe życie poświęciłam, aby wychować go w wierze, a teraz wszystko się rozpadało. Dlaczego pozwalał, by jego żona decydowała za niego?
Wieczorami siedziałam w samotności, rozmyślając o tej sytuacji. Próbowałam zrozumieć ich tok myślenia, ale za każdym razem czułam tylko większy gniew. Jak mogli to zrobić? Jak mogli odrzucić tak ważny element naszego życia?
Ostatecznie wiedziałam, że nic nie mogę zrobić. Chciałam ich zmusić, ale zrozumiałam, że to wywołałoby tylko większy konflikt. Czułam się bezradna, a jednocześnie zraniona.