Nigdy nie sądziłam, że przyjdzie mi to powiedzieć, ale nie lubię swoich wnuków. Kiedy patrzę na inne babcie, widzę w ich oczach miłość, dumę, radość. U mnie jest inaczej. Zawsze czułam, że coś jest nie tak, ale nie umiałam tego nazwać. Teraz już wiem – to nie dzieci są problemem, lecz ich matka, moja synowa.
Kiedy mój syn, Adam, przyprowadził do domu Martę, od początku czułam, że coś jest nie tak. Była zbyt pewna siebie, zbyt dominująca. Ale Adam był zakochany po uszy i nie chciał słuchać moich obaw. Wzięli ślub, urodziły się dzieci – Ania i Kamil. Powinnam była cieszyć się, że mam wnuki, ale z każdym ich przyjazdem do mojego domu czułam narastającą niechęć.
Marta wychowuje dzieci w sposób, który mi kompletnie nie odpowiada. Są rozpuszczone, nie znają granic. Krzyczą, biegają, niszczą wszystko, co napotkają na drodze, a ona tylko patrzy na to z pobłażaniem. Kiedy próbuję coś powiedzieć, zwrócić uwagę, Marta natychmiast się irytuje i mówi, że "to jej dzieci, ona wie najlepiej, jak je wychować". A mój syn, zamiast stanąć po mojej stronie, tylko milczy i patrzy w podłogę.
Zaczęło się to odbijać na moich relacjach z wnukami. Zamiast czekać na ich odwiedziny, boję się ich. Każda wizyta to dla mnie koszmar. Chciałabym, żeby były grzeczne, żeby słuchały, żebyśmy mogli spędzać czas na spokojnych rozmowach i wspólnych zabawach. Ale Marta nie pozwala mi ich wychować po swojemu. Nie zgadza się na to, bym miała jakikolwiek wpływ na ich życie.
I tak, oto jestem. Babcia, która nie lubi swoich wnuków. Wszyscy wokół uważają, że to horror, że coś jest ze mną nie tak. A ja wiem, że to wszystko przez Martę. Jej obecność i sposób, w jaki manipuluje dziećmi, sprawia, że nie potrafię nawiązać z nimi więzi. Gdyby tylko Adam wybrał inną kobietę, może wszystko byłoby inaczej...