Zakochałam się w mężczyźnie 22 lata młodszym ode mnie. Kiedy mój mąż zmarł, świat runął mi na głowę. Byliśmy razem przez trzy dekady, dzieliliśmy się każdym momentem, dobrym i złym. Po jego odejściu czułam, że nic już mnie nie czeka. Codzienność stała się pustką, a każdy dzień przynosił więcej bólu i samotności.
Ale wtedy pojawił się on – młody, pełen energii, z pasją do życia, którą dawno utraciłam. Wzbudził we mnie uczucia, które myślałam, że zniknęły wraz z mężem. Był jak powiew świeżego powietrza, coś, co przywróciło mi wiarę w siebie, w życie. Zaczęłam czuć się znów żywa, choć wewnętrznie walczyłam z myślami, że nie mogę się w to angażować. Przecież dopiero co straciłam męża. Czy to nie jest zdrada jego pamięci?
Ludzie patrzyli na nas z osądem. W ich oczach byłam tą, która zapomniała zbyt szybko, która nie potrafiła uszanować żałoby. A ja walczyłam z każdą chwilą, z każdym dniem, gdy uczucia do młodszego mężczyzny stawały się coraz silniejsze. Czułam, jak serce rozrywa się na dwie części – jedną, która trzymała się przeszłości, i drugą, która pragnęła czegoś nowego, innego.
W końcu musiałam podjąć decyzję. Czy pozwolę sobie na szczęście, ryzykując, że stracę szacunek innych, czy pozostanę wierna wspomnieniom, żyjąc w cieniu przeszłości? Wybór nie był łatwy, ale wiedziałam jedno – nie mogę żyć dalej, jeśli ciągle będę patrzeć za siebie. Przyszedł czas, by pozwolić sobie na nowy początek, mimo że przeszłość wciąż trzymała mnie w swoich szponach.