Zawsze marzyłam o dniu, w którym stanę na ślubnym kobiercu, otoczona miłością i wsparciem najbliższych. Wyobrażałam sobie, że moi rodzice, tak jak w przypadku mojego brata, obdarzą mnie czymś wyjątkowym, co pozwoli mi rozpocząć nowy etap w życiu. Jednak rzeczywistość była zupełnie inna.


Kiedy mój brat brał ślub kilka lat temu, rodzice postanowili kupić mu mieszkanie. Było to wielkie wydarzenie, pełne radości i dumy. Czułam, że to naturalne, że rodzice chcą pomóc swojemu dziecku, ale gdzieś w głębi serca zrodziła się obawa – czy dla mnie również przygotowali coś podobnego?


Nadszedł mój wielki dzień, dzień, na który czekałam z niecierpliwością i nadzieją. W trakcie wesela rodzice wręczyli mi prezent. Kiedy rozpakowałam go, serce mi zamarło – w środku znajdowały się książki. Kilka tomów, starannie zapakowanych, ale to nie był dar, o którym marzyłam.


Przez chwilę stałam tam, trzymając w rękach te książki, próbując uśmiechać się i nie pokazać, jak bardzo mnie to zabolało. W głowie przewijały się obrazy mieszkania, które mój brat otrzymał, a teraz – moje kilka książek. Poczucie niesprawiedliwości i smutku było przytłaczające.


Od tamtego dnia zaczęłam analizować nasze relacje z rodzicami. Zdałam sobie sprawę, że przez całe życie czułam, że jestem mniej ważna, mniej kochana. Przypominały mi się chwile, kiedy rodzice zawsze dawali mojemu bratu więcej uwagi, więcej wsparcia, a ja musiałam radzić sobie sama.


Nie chodziło o materialne rzeczy, choć i one miały znaczenie. Chodziło o to, że zawsze czułam, że jestem na drugim planie, że nigdy nie byłam tą ulubioną córką. To odkrycie było bolesne, ale jednocześnie wyjaśniało wiele moich obaw i lęków z przeszłości.


Przez długi czas żyłam z poczuciem, że coś jest ze mną nie tak, że nie zasługuję na miłość i wsparcie. Jednak z czasem zrozumiałam, że muszę przestać szukać akceptacji tam, gdzie jej nigdy nie było. Musiałam nauczyć się kochać siebie i znaleźć swoją wartość, niezależnie od tego, co myślą o mnie inni – nawet jeśli tymi innymi byli moi rodzice.