Każda lalka była moim małym dzieckiem. Mogłabym tak siedzieć całymi dniami. Kiedy dorosłam i zaczęłam umawiać się na randki, patrzyłam na zalotników jak na potencjalnych ojców moich dzieci.
Dużo czasu zajęło mi znalezienie idealnego kandydata, a kiedy to zrobiłam, powiedział, że nie jest gotowy na poważny związek.
Byliśmy więc razem i wkrótce wzięliśmy ślub. Nie doszło jednak do narodzin dziecka — mój mąż znalazł sobie młodą kochankę.
Ogólnie rzecz biorąc, moje pierwsze małżeństwo było jak pierwszy naleśnik. Guzek. Ale nie rozpaczałam i nadal szukałam mężczyzny, który mógłby mnie uszczęśliwić.
Z jakiegoś powodu nie miałam szczęścia. Byli dranie, kobieciarze, infantylni, z którymi nie chciałam się wiązać.
I wtedy w moim życiu pojawił się Paweł. Wszystko było w porządku, z wyjątkiem tego, że miał rodzinę — żonę i dzieci.
W tamtym czasie miałam już 35 lat, więc nie przesadzałam. Nie chciałam grać na zwłokę, bo musiałam mieć dziecko na czas.
Widziałam dzieci Pawła, więc byłam pewna, że moje będą zdrowe. Postanowiłam mieć dziecko dla siebie. Jaki jest sens czekania?
Paweł nie wiedział o moim planie, bo nie zgodziłby się na taką przygodę. Nie zamierzałam nakładać na niego żadnych obowiązków ani żądać alimentów. Wystarczyło, że zaszłam w ciążę. Tak narodziła się moja Polina.
Robiłam wszystko, aby moje dziecko było szczęśliwe. Chodziła do prywatnego przedszkola, do najlepszej szkoły, podróżowała i nigdy niczego jej nie odmawiano.
Musiałam bardzo ciężko pracować, żeby znaleźć pieniądze. Nie miałam nikogo, kto mógłby mi pomóc, więc pracowałam jak diabli.
Moi rodzice byli już wtedy w podeszłym wieku, trudno im było pomagać mnie i Polinie. Ale czasami zabierali wnuczkę do siebie, żebym mogła trochę odetchnąć.
Taki rytm życia negatywnie odbił się na moim wyglądzie. Zaczęłam wyglądać jak babcia. Nie zwracałam jednak na to uwagi i nadal poświęcałam się dla córki. Byłam gotowa zrobić wszystko, aby tylko zobaczyć jej uśmiech.
Do dziś pamiętam, jak przygotowywaliśmy się do pierwszej klasy. Kupiłam Polinie najpiękniejszy mundurek i wszelkiego rodzaju przybory szkolne, aby była szczęśliwa.
Na uroczystości stałam obok młodych, pięknych mam. Na ich tle czułam się niezręcznie. Starałam się o tym nie myśleć, bo nie należy obciążać się opinią publiczną i narzuconymi stereotypami.
Koleżanki z klasy ciągle pytały moją córkę, dlaczego ma taką starą mamę. Na początku wszystko im tłumaczyła, ale kiedy zaczęli jej dokuczać, zaczęła płakać.
Serce pękało mi z bólu. Próbowałam zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby moja córka zignorowała głupich kolegów z klasy, ale to nie działało.
Wkrótce wszystko mniej więcej się poprawiło. Polina lubiła chodzić do szkoły i znalazła przyjaciół. Ale w okresie dojrzewania wszystko zaczęło się od nowa.
Na początku córka broniła mnie i była nieugięta. A potem... Poprosiła, żebym nie przychodziła do szkoły. Wiedziałam dlaczego. Tak, to bolało, ale zrobiłam to dla córki.
A potem było jeszcze gorzej. Moja córka nie chciała nawet iść obok mnie. Pewnego dnia córka wróciła zapłakana ze szkoły i zaczęła na mnie krzyczeć:
"Nie mogłaś mnie urodzić wcześniej? Dlaczego jesteś taka stara?"
Nie wyobrażasz sobie, jak się poczułam, gdy usłyszałam to od mojej dziewczynki. Z bólem muszę to sobie uświadomić, ale to prawda — moja córka się mnie wstydzi.
Chyba byłam samolubna, decydując się na dziecko w tym wieku. Nie sądziłam, że sprawię, że moje dziecko będzie cierpieć. A moja córka musi nauczyć się bronić swoich racji i nie dać się sprowokować.
Czy nie najważniejsze jest to, że ją kocham i robię wszystko dla jej szczęścia? Czy wiek jest ważniejszy?
To bardzo gorzkie, że opinia jej przyjaciół ma taki wpływ na moją córkę. Oddałabym wszystko, żeby mieć mamę, starą czy młodą, ale taką miałam. Jednak moja córka ma własne poglądy na życie i nie mogę na nie wpływać.