Ale ja nie jestem nieśmiałą osobą, a mój syn nie zostanie bez kąta w razie kłopotów. Potrafię rozpoznać kogoś takiego jak ona w mgnieniu oka.
Jakiś czas temu kupiłam synowi kawalerkę. W tamtym czasie chciał być samodzielny.
Chciał być dorosły. Zgodziłam się na to. On i jego rodzina mieszkają tam od ślubu. Mają dwójkę dzieci. Nie wtrącam się w ich życie. Tylko oni mi przeszkadzają.
Zwłaszcza moja synowa. Jak się okazuje, chce sprzedać moje dwie sypialnie. Widzisz, są ciasne. I chcą, żebym dała im pieniądze ze sprzedaży mieszkania.
Była taka sprytna. Dowiedziała się już, że dwupokojowe mieszkanie kosztuje prawie tyle samo, co jednopokojowe.
Przychodzi do mnie prawie codziennie i błaga, żebym sprzedała mieszkanie. Zdaję sobie sprawę, że chce przepisać mieszkanie na siebie, a mój syn zostanie z niczym. Teraz przeszła do gróźb.
- Nie chcesz nam pomóc? Więc nie pozwolę ci zobaczyć wnuków.
Zobaczymy, co powie, kiedy będzie z nimi sama. Mój syn idzie do pracy, a ona siedzi w domu z dziećmi. I nawet nie zadaje sobie trudu, by poprawić swoje warunki życia.
Mimo że dzieci są już duże. Czas pomyśleć o znalezieniu pracy. Kiedy był czas, nie oddała dzieci na czas do przedszkola.
A teraz jest im ciasno. Jakby byli w klatce. Ale kto ją wini? Nie zapraszam ich do siebie. Bo wszystko niszczą.
Nie planuję niczego zmieniać w moim życiu. Nie planuję sprzedawać ani zamieniać. Chcesz mieć większe mieszkanie?
Zarób i kup. I nie zezwolę na sprzedaż mieszkania mojego syna. Wolałabym, żeby trafiło do moich wnuków. Kiedy odejdę, będą mogły robić, co zechcą. Do tego czasu jest tak, jak jest.