Jego odejście 30 kwietnia 2025 roku wstrząsnęło światem mediów i fanów, którzy przez wiele miesięcy trzymali kciuki za jego powrót do zdrowia. Teraz jego żona, Anastazja Jakubiak, po raz pierwszy zdecydowała się opowiedzieć, jak wygląda jej codzienność po stracie ukochanego.
Choroba, która odebrała mu siły
Tomasz Jakubiak od zawsze kojarzył się z energią, humorem i autentyczną pasją do gotowania. Niewielu spodziewało się, że w marcu 2024 roku usłyszy dramatyczną diagnozę — złośliwy nowotwór jelita i dwunastnicy, który zdążył dać przerzuty do kości.
W rozmowie z Dorotą Wellman, kilka miesięcy później, otwarcie przyznał, że choroba przyszła niespodziewanie, a diagnoza została postawiona zbyt późno.
Pomimo trudnych rokowań, Jakubiak nie przestał walczyć. Leczył się w Polsce i za granicą, m.in. w Grecji i Izraelu. Przeszedł intensywną chemioterapię, zabiegi oraz terapię żywienia pozajelitowego. Mimo cierpienia, do końca zachowywał optymizm i kontakt z fanami, którzy wspierali go podczas zbiórki na dalsze leczenie.
„6 miesięcy. Tyle Cię z nami nie ma”
30 października 2025 roku, dokładnie pół roku po jego śmierci, Anastazja Jakubiak opublikowała w mediach społecznościowych dwa listy. Pierwszy z nich skierowała bezpośrednio do męża.
„6 miesięcy. Tyle Cię z nami nie ma. Wyruszyłeś w swoją podróż i chociaż obiecałeś, że spotkamy się kiedyś, tam w kosmosie, to nie potrafię nie tęsknić. Każdego dnia. Wierzę, że patrzysz na mnie i na Bąbla z góry. To daje mi siłę. Aby wstać, uśmiechnąć się i co rano ruszyć w poszukiwaniu radości życia. Byłbyś zadowolony — udaje się coraz częściej. I chociaż wiem, że żałoba nie ma terminu ważności, to moje życie i naszego synka jest TU. Z Tobą na górze, ze wspomnieniami i naszą bezgraniczną miłością.”
Te słowa poruszyły tysiące internautów. To nie tylko wyznanie miłości, ale i zapis procesu żałoby – cichego, codziennego zmagania z pustką, które wymaga ogromnej odwagi.
„Towarzyszenie ukochanej osobie w cierpieniu to najcięższa próba”
Drugi list był skierowany do przyjaciół, bliskich i osób, które wspierały rodzinę Jakubiaków podczas walki z chorobą.
„Drodzy bliscy, przyjaciele i wszyscy Ci, od których otrzymałam bezinteresowne wsparcie: Dziękuję. Za przestrzeń, za czas, za bycie obok. Ostatnie półtora roku przedefiniowało mnie jako kobietę, żonę, matkę. Towarzyszenie ukochanej osobie w cierpieniu, pożegnanie i szukanie własnej drogi to moja, jak dotychczas, najcięższa próba. Czy jestem po niej silniejsza i mocniejsza? Nie wiem, ale jestem gotowa by podzielić się z Wami tą drogą. Niezależnie jaka ona będzie.”
To świadectwo nie tylko bólu, ale i odwagi. Anastazja Jakubiak pokazuje, że mimo straty można odnaleźć sens w pamięci o ukochanej osobie.
Symboliczne pożegnanie
Pogrzeb Tomasza Jakubiaka odbył się w Warszawie i miał niezwykle osobisty charakter. Zgodnie z jego wolą, żałobnicy ubrali się w jasne, kolorowe stroje. Miało to być „święto życia” – takie, jakim sam żył: pełne radości, pasji i ciepła.
Dziś jego bliscy mówią, że nadal czują jego obecność. Dla Anastazji i ich synka „Bąbla” – jak czuło nazywali dziecko – Tomasz wciąż jest częścią codzienności, a jego energia żyje w pamięci i wspomnieniach.
Dziedzictwo, które zostanie na zawsze
Choć Tomasz Jakubiak odszedł zbyt wcześnie, w wieku zaledwie 41 lat, pozostawił po sobie nie tylko kulinarne programy i przepisy. Zostawił ludzi, których inspirował — swoją rodzinę, przyjaciół i tysiące widzów, którzy nauczyli się od niego, że gotowanie to sposób na radość i bliskość.
Jego żona napisała:
„Wierzę, że patrzysz na mnie i na Bąbla z góry. To daje mi siłę.”
To zdanie najlepiej opisuje ich historię – pełną miłości, bólu i nadziei, że więź między dwojgiem ludzi może przetrwać nawet śmierć.