W 2007 roku, na sali porodowej w szpitalu w Rhode Island w USA, wydarzyło się coś, co przez 18 lat pozostawało tajemnicą – aż do teraz. Papież Leon XIV uznał przypadek uratowania noworodka Tyquana Halla za cud. W centrum tej historii nie stoi ani przełomowa technologia, ani eksperymentalna terapia, lecz... cicha modlitwa jednego człowieka.

Tyquan Hall przyszedł na świat w dramatycznych okolicznościach – siny, niedotleniony, bez oznak życia. Lekarze zareagowali natychmiast, ale ich wiedza i doświadczenie nie wystarczyły. Nadzieja zaczęła znikać. Wtedy na sali pojawił się dr Juan Sanchez, neonatolog pochodzący z hiszpańskiej Almerii. Widząc bezsilność zespołu medycznego, zrobił coś, co dziś może wydawać się niecodzienne w klinicznym świecie – uklęknął i zaczął się modlić.

Nie zwracał się jednak do Boga ogólnie – prosił o wstawiennictwo konkretnego patrona: ojca Valera Parry, XIX-wiecznego duchownego z jego rodzinnych stron.

Według świadków, w kilka minut po modlitwie stan dziecka uległ gwałtownej poprawie. Serce zaczęło bić regularnie. Pojawił się oddech. Puls się ustabilizował. Co najważniejsze – wszystko to wydarzyło się bez dalszych zabiegów medycznych.

Choć lekarze spodziewali się trwałych uszkodzeń neurologicznych z powodu długiego niedotlenienia, z czasem stało się jasne, że chłopiec rozwija się zupełnie normalnie. Tyquan nie tylko przeżył, ale też wyrósł na w pełni zdrowego młodzieńca.

Ojciec Valera Parra, do którego modlił się dr Sanchez, był księdzem, który zmarł w XIX wieku i nigdy nie opuścił Europy. Nie był postacią znaną poza swoim regionem. A jednak to jego imię padło na sali porodowej po drugiej stronie oceanu.

„To, że został przywołany przez imię i odpowiedział – to coś, co przekracza granice wyobraźni” – powiedział ks. Timothy Reilly z Diecezji Providence.

To właśnie ta niewytłumaczalna łączność sprawiła, że Kościół – po latach badań i analiz – oficjalnie uznał wydarzenie za cud.

Decyzja papieża Leona XIV to nie tylko potwierdzenie niezwykłego wydarzenia, ale także pierwszy krok na drodze do beatyfikacji ojca Valera. To pierwszy cud przypisany temu duchownemu – co według kościelnych procedur otwiera mu drogę do wyniesienia na ołtarze.