Z pozoru spokojna dzielnica zamieniła się w pole walki z żywiołem. Płomienie, które błyskawicznie ogarnęły dach jednego z bloków przy ulicy Powstańców, zmusiły setki osób do panicznej ucieczki. Gdy dym jeszcze nie opadł, a ewakuowani mieszkańcy próbowali dojść do siebie, pojawiło się pytanie: czy to mogło być podpalenie?

Pożar wybuchł tuż przed godziną 20:00. Świadkowie relacjonują, że ogień pojawił się nagle, a podmuchy wiatru tylko przyspieszały jego rozprzestrzenianie się. Dach budynku zapalił się błyskawicznie – płomienie rozlały się na kolejne kondygnacje. Na miejscu natychmiast pojawiły się dziesiątki zastępów straży pożarnej i policji.

W ciągu kilkudziesięciu minut ewakuowano ponad 300 osób. Niektórzy zdołali zabrać tylko najpotrzebniejsze rzeczy. – „Wybiegłam w kapciach, z dzieckiem na rękach i dokumentami. To cud, że żyjemy” – mówi pani Aneta, mieszkanka czwartego piętra.

Wśród mieszkańców szybko zaczęły krążyć niepokojące teorie: pożar wybuchł zbyt gwałtownie, by mógł być przypadkowy. Pojawiły się sugestie o możliwym celowym podpaleniu. W odpowiedzi na narastające spekulacje rzecznik MSWiA Jacek Dobrzyński zaapelował w mediach społecznościowych:

„Okoliczności pożaru zostaną szczegółowo zbadane przez biegłych z zakresu pożarnictwa. Apeluję o powstrzymanie się od rozpowszechniania niesprawdzonych informacji. W tej chwili priorytetem jest bezpieczeństwo mieszkańców i zakończenie akcji ratunkowej”.

Śledczy rozpoczną pracę natychmiast po zakończeniu dogaszania pogorzeliska. Policyjne patrole, biegli pożarnictwa oraz prokuratura mają przeanalizować wszystkie okoliczności tragedii.

Wobec ogromu zniszczeń – spalony dach, zniszczone piętra, ewakuowane rodziny – najbardziej poruszająca okazała się postawa mieszkańców. Sąsiedzi, wolontariusze i lokalni przedsiębiorcy ruszyli z pomocą. Przynoszono koce, jedzenie, pieluchy i wodę. W szkole podstawowej nr 3 zorganizowano tymczasowy punkt noclegowy.

– „Ludzie przychodzili, nawet nie pytając, komu trzeba pomóc. Po prostu działali” – mówi jedna z nauczycielek SP3, która tego wieczoru zajęła się kilkorgiem dzieci ewakuowanych z płonącego bloku.

W piątkowy poranek sytuacją w Ząbkach zajęli się najważniejsi przedstawiciele rządu. Premier Donald Tusk zorganizował specjalne spotkanie kryzysowe z udziałem MSWiA. Zapowiedziano szybką pomoc finansową – 8 tys. zł dla każdej poszkodowanej rodziny – oraz wsparcie psychologiczne.

Wojewoda mazowiecki Mariusz Frankowski zapewnił, że wszystkie osoby, które straciły dach nad głową, zostaną objęte opieką.

Choć ogień został opanowany, emocje w Ząbkach wciąż buzują. Ludzie chcą wiedzieć, co tak naprawdę się wydarzyło. Czy był to tragiczny zbieg okoliczności, czy może coś znacznie gorszego – świadome podpalenie? Na razie pozostaje tylko czekać na ustalenia biegłych i prokuratury.