Gdy we wtorkowy wieczór 1 lipca w kompleksie leśnym niedaleko Starej Wsi odnaleziono ciało poszukiwanego 57-latka, wydawało się, że dramatyczna saga dobiegła końca. Ale policja niemal natychmiast ogłosiła, że przed nimi kolejna, równie trudna misja: odtworzyć każdy krok Dudy z ostatnich pięciu dni i odpowiedzieć na pytanie, które coraz częściej pada publicznie – czy działał sam?

Przypomnijmy: w piątek 27 czerwca Tadeusz Duda miał otworzyć ogień do swojej rodziny. Zginęli jego córka Justyna i zięć Zbigniew, a ciężko ranna została 73-letnia teściowa. Po brutalnym ataku mężczyzna porzucił niebieskie audi i zniknął w lesie. Rozpoczęła się zakrojona na niespotykaną skalę operacja poszukiwawcza – z udziałem około 500 funkcjonariuszy, psów tropiących, dronów i śmigłowca.

Ciało sprawcy odnaleziono dopiero pięć dni później – zaledwie kilka kilometrów od centrum operacyjnego służb. Obok leżała broń, z której najprawdopodobniej oddano śmiertelny strzał. Wstępna wersja: samobójstwo. Ale czy tak naprawdę było?

To, że Duda przez niemal tydzień skutecznie unikał ujęcia na gęsto patrolowanym terenie, rodzi podejrzenia. Jak zdobywał pożywienie i wodę? Czy korzystał z jakiegoś schronienia? Czy miał wsparcie?

– Prowadzimy postępowanie, które ma na celu ustalić, jak Duda funkcjonował przez pięć dni. Nie wykluczamy, że ktoś mógł mu pomagać – mówiła podinsp. Katarzyna Cisło z KWP w Krakowie.

Komendant wojewódzki insp. Artur Bednarek podczas konferencji podkreślił, że śledczy rozważają wszystkie scenariusze – w tym celowe ukrywanie sprawcy przez osoby trzecie.

Rozpoczęło się drobiazgowe odtwarzanie ścieżki Dudy – zarówno w sensie fizycznym, jak i logistycznym. Policja zabezpiecza nagrania z kamer, analizuje dane z telefonu, rozmawia z mieszkańcami i sprawdza ewentualne ślady bytowania w terenie. Wszystko po to, by zrozumieć, jak 57-latek mógł przetrwać w trudnych warunkach bez wykrycia przez tak rozbudowane siły.

W razie potwierdzenia podejrzeń o pomocnictwo – mogą zapaść nowe zarzuty karne dla osób, które miały kontakt z Tadeuszem Dudą podczas jego ucieczki.

Dla mieszkańców wioski to koniec dni pełnych strachu, napięcia i niepewności. Ale ulga nie oznacza zapomnienia. – To była egzekucja. Cała wieś się bała. Tego się nie da wymazać z pamięci – mówi jeden z sąsiadów zamordowanej rodziny.

Zamknięcie obławy pozwala lokalnej społeczności powoli wracać do normalności, ale rany psychiczne będą się goić długo. Szczególnie trudne będzie to dla najbliższych ofiar – zwłaszcza dla malutkiej dziewczynki, która straciła oboje rodziców.

Śledztwo prowadzone przez policję i prokuraturę ma na celu nie tylko rozwikłanie tajemnicy ostatnich dni życia Tadeusza Dudy, ale także wyciągnięcie ewentualnych konsekwencji wobec osób, które mogły przyczynić się do jego ucieczki.