Przez chwilę wydawało się, że Szymon Hołownia może nawet sięgnąć po prezydenturę. Dziś jednak – po sondażowej klęsce, utracie poparcia i kruszejących sojuszach – wielu zadaje sobie pytanie: czy ten rozdział właśnie się zamyka?
Najnowszy sondaż SW Research dla Onetu maluje ponury obraz przyszłości lidera Polski 2050. Ponad połowa Polaków (54,3 proc.) uważa, że Hołownia nie odegra już znaczącej roli po zakończeniu obecnej kadencji marszałka Sejmu. Czyżby efekt świeżości wyczerpał się szybciej, niż sam przypuszczał?
Szymon Hołownia wszedł do polityki z przytupem. Pokazał, że można być poważnym graczem, nie wychodząc z partyjnych układów. Zdobył zaufanie, wywołał poruszenie, wprowadził nową jakość komunikacji. Ale dziś – po nieudanym starcie w wyborach prezydenckich (zaledwie 4,99 proc.) i rozpadzie sojuszu z PSL – jego projekt zaczyna się chwiać.
Co gorsza, jak donoszą media, Hołownia ma opóźniać przekazanie stanowiska marszałka Włodzimierzowi Czarzastemu. To – zdaniem niektórych – desperacka próba zatrzymania resztek politycznego wpływu. Inni widzą w tym strategiczną kalkulację, która może mu jeszcze pomóc wrócić do gry.
Paradoksalnie nie sondaże, lecz utrata zaufania wyborców może okazać się gwoździem do trumny projektu Hołowni. To właśnie „nowość” i „wiarygodność” były jego kapitałem. Dziś, w dobie zmęczenia polityką i rosnącej polaryzacji, wyborcy szukają liderów twardych, wyrazistych i konsekwentnych. Czy Szymon Hołownia, który zawsze próbował być „pomiędzy”, zdoła się przebić?
Nie pomaga demografia: największe wątpliwości wobec Hołowni mają osoby w wieku 35–49 lat (60,3 proc. uważa, że już po nim). Młodsi są nieco bardziej przychylni, ale i tam przeważają sceptycy.
Nie brakuje głosów, że Hołownia – inteligentny, medialny, dobrze przygotowany merytorycznie – ma potencjał, by się odbudować. Ale do tego potrzebna jest jasna wizja i nowa narracja. Być może czas na „drugą wersję” siebie: bardziej zdecydowaną, mniej grzeczną, gotową do konfrontacji. Jeśli tego nie zrobi, grozi mu los wielu „politycznych meteorów”, którzy zgasili się, zanim zdążyli rozbłysnąć na dobre.