Wobec rosnących spekulacji i emocjonalnych komentarzy dotyczących rzekomych nieprawidłowości w procesie liczenia głosów podczas ostatnich wyborów, głos zabierają członkowie obwodowych komisji wyborczych. Jak podkreślają – nie doszło do fałszerstw, lecz do pojedynczych, niezamierzonych błędów wynikających z ludzkiego zmęczenia oraz intensywności pracy komisji.
Wśród osób, które postanowiły publicznie zabrać głos, jest przewodnicząca Komisji nr 3 w Oleśnie. W rozmowie z mediami przyznała, że doszło do błędnego przypisania liczby głosów poszczególnym kandydatom, co – jak podkreśla – nie miało żadnych podtekstów politycznych ani charakteru celowego działania.
– „Wypełniając brudnopis protokołu, wpisałam dane odruchowo. Kierowałam się kolejnością liczbową, nie alfabetyczną. Popełniłam błąd. Przepraszam wszystkich, których to dotyczy. Zmęczenie zrobiło swoje, ale nigdy nie działałam nieuczciwie” – tłumaczy przewodnicząca, z zawodu nauczycielka, wielokrotnie pełniąca funkcje członka komisji wyborczych.
Do podobnych pomyłek doszło również w komisjach w Krakowie, Mińsku Mazowieckim, Brześciu Kujawskim i Grudziądzu. W każdym z przypadków przedstawiciele komisji zgodnie zaznaczają, że błędy zostały popełnione nieumyślnie i zostały ujawnione lub skorygowane po zgłoszeniu protestów.
Anna Klimczak, przewodnicząca komisji nr 13 w Mińsku Mazowieckim, również zaprzeczyła sugestiom o jakichkolwiek działaniach o charakterze przestępczym:
– „Nie było żadnych nacisków, żadnej gry politycznej. To była pomyłka, którą ujawniono dzięki dokumentacji fotograficznej. Nie możemy zgadzać się na narrację, która z członków komisji czyni celowych sprawców nieprawidłowości” – powiedziała, odnosząc się do pojawiających się publicznych oskarżeń i ataków.
Zgodnie z analizą eksperta ds. prawa wyborczego, Jakuba Kubajka, pomyłki mogły wystąpić w 13 komisjach wyborczych. W siedmiu przypadkach błędy działały na korzyść Karola Nawrockiego, w sześciu – Rafała Trzaskowskiego. Łączna liczba nieprawidłowo przypisanych głosów może wynosić ok. 2000, co – przy przewadze około 369 tysięcy głosów – nie ma wpływu na ogólny wynik wyborów.
Wszystkie przypadki zostały lub zostaną zgłoszone w ramach procedury składania protestów wyborczych i zostaną ocenione przez właściwe organy – przede wszystkim przez Sąd Najwyższy.
W obliczu pojawiającego się hejtu oraz gróźb pod adresem członków komisji, zarówno przewodniczące z Olesna i Mińska Mazowieckiego, jak i inne osoby zaangażowane w organizację wyborów apelują o zakończenie atmosfery podejrzeń i oskarżeń.
– „W komisjach zasiadały osoby z różnych środowisk politycznych. Wzajemna kontrola była naturalna. Sugerowanie istnienia zorganizowanego procederu fałszowania głosów to uderzenie w wiarygodność tysięcy ludzi, którzy z oddaniem pracowali przez wiele godzin” – podkreślają zgodnie.
Eksperci zauważają, że choć błędy były jednostkowe, sytuacja ta może być impulsem do przemyślenia systemu pracy komisji – w tym poprawy ergonomii, szkolenia, procedur weryfikacyjnych i cyfryzacji.
– „Zmęczenie i tempo pracy są poważnym czynnikiem ryzyka błędów. Udoskonalenie systemu mogłoby zminimalizować ich występowanie bez konieczności podważania uczciwości samych członków komisji” – ocenił jeden z komentatorów.
Wybory są fundamentem demokracji, ale równie istotna jak ich wynik, jest wiarygodność procesu. Dlatego ważne jest, by reagować na nieprawidłowości, ale także unikać pochopnych oskarżeń. Jak pokazują obecne przypadki – członkowie komisji, pomimo trudnych warunków, działali z dobrą wolą, a błędy były skutkiem uwarunkowań ludzkich, a nie złej woli.
W najbliższych tygodniach Sąd Najwyższy rozpatrzy zgłoszone protesty i ostatecznie potwierdzi wynik wyborów. Do tego czasu warto zachować spokój, szacunek dla faktów – i tych, którzy stoją na straży wyborczej uczciwości.