To cios, którego nikt się nie spodziewał. 8 czerwca 2025 roku zmarła Ewa Dałkowska – aktorka o nieprzeciętnej charyzmie, wielkiej głębi emocjonalnej i wyjątkowej wrażliwości scenicznej. Miała 78 lat. Choć od lat zmagała się z chorobą, do końca była obecna w świecie sztuki, gotowa podejmować nowe role i wyzwania. Właśnie poznaliśmy datę jej pogrzebu.
Ewa Dałkowska przez ponad pięć dekad była nie tylko aktorką, ale twórczynią emocji. Potrafiła zbudować ciszę na sali teatralnej jednym spojrzeniem, jednym gestem. Tworzyła postaci pełne skrajności – delikatne i silne, rozbite i dumne, kobiece i bezkompromisowe. Dla tysięcy Polaków była twarzą najlepszych lat polskiego kina i teatru.
Jej śmierć ogłosił Nowy Teatr, z którym była związana niemal do ostatnich chwil:
„Odeszła Ewa Dałkowska, wspaniała aktorka, przyjaciółka. Od początku tworzyła zespół Nowego Teatru, współtworzyła jego sens” – przekazano w oficjalnym komunikacie.
Choć miała już 78 lat, nie rezygnowała z pracy. Jak ujawniono, jeszcze w kwietniu rozpoczęła przygotowania do kolejnej roli. Jej energia była niegasnąca. W pamięci pozostanie m.in. jako Ryfka, Izolda Regensberg, Elizabeth Costello, a także jako Maria Kaczyńska w kontrowersyjnym, ale pamiętnym filmie „Smoleńsk”.
Uroczystości pogrzebowe odbędą się w piątek, 13 czerwca o godz. 12:00, w Kościele Św. Huberta w Zalesiu Górnym. Po nabożeństwie żałobnym ciało artystki zostanie złożone na pobliskim cmentarzu. To tam najbliżsi, przyjaciele z teatru i wszyscy, którym jej talent towarzyszył przez lata, będą mogli oddać jej ostatni hołd.
Aktorka pozostawiła po sobie nie tylko bogaty dorobek artystyczny, ale i wspomnienia, które – jak się okazuje – dla wielu jej kolegów były głęboką relacją duchową. Jednym z pierwszych, którzy zabrali głos, był aktor Wojciech Kalarus. Jego pożegnanie poruszyło tysiące internautów:
„Płakałem, prowadząc samochód. Tyle miłości i ciepła z Twojej strony otrzymałem przez te dwadzieścia kilka lat znajomości i później przyjaźni. Kochałem Cię prywatnie i na scenie jako wybitną Aktorkę”.
W komentarzach pod postami teatralnymi i filmowymi nie brakowało innych głosów:
„Ewa była jak świątynia emocji. Wystarczyła jej minuta na scenie, by zostawić trwały ślad.”
„Nie da się mówić o polskim teatrze ostatniego półwiecza bez Ewy Dałkowskiej.”
„To była artystka duszy. Nie grała – przeżywała.”
Ewa Dałkowska była kobietą sceny, która nie bała się ról trudnych, kontrowersyjnych, wymagających. Była też mentorką, wzorem dla młodszych pokoleń aktorów. Jej dziedzictwo to coś więcej niż filmografia – to sposób, w jaki potrafiła nadać znaczenie każdemu słowu i każdej ciszy.
Świat polskiej kultury stracił nie tylko aktorkę, ale jeden ze swoich najpiękniejszych głosów. Pozostają wspomnienia, role, archiwalne nagrania. Ale przede wszystkim – pozostaje wdzięczność.