Emilek ma dopiero dziewięć lat, a jego dzieciństwo to zapis bólu, choroby i pożegnań. W ciągu zaledwie kilku miesięcy chłopiec stracił najpierw mamę, a teraz – tatę. Mikołaj Mielnik, 63-letni ojciec chłopca, zmarł 25 maja po długiej walce z rakiem płuc. Zanim odszedł, przez wiele miesięcy szukał dla swojego chorego syna rodziny, która pokocha go jak własne dziecko. Dziś Emilek został sam.

Emilek przyszedł na świat jako skrajny wcześniak – w szóstym miesiącu ciąży. Lekarze długo walczyli o jego życie. Urodził się bez jednej nerki, a druga działa jedynie częściowo. Od pierwszych chwil wymagał nie tylko opieki, ale i nieustannego leczenia, konsultacji, wsparcia. Jego mama, pani Lena, przez całe jego dzieciństwo zmagała się z powikłaniami po zatruciu ciążowym. Mimo to, jak podkreślali bliscy, była pełna czułości i oddania.

Niestety, jej organizm nie wytrzymał. Zmarła w Wigilię 2023 roku, mając zaledwie 48 lat. Wychowanie dziecka spadło w całości na ojca – pana Mikołaja, który nie miał nawet chwili na żałobę. Musiał być silny. Musiał trwać.

Ledwie dwa miesiące po śmierci żony, pan Mikołaj usłyszał najgorszą możliwą diagnozę: rak płuc w ostatnim, nieoperacyjnym stadium. Stracił możliwość pracy, ale nie przestał walczyć – tym razem już nie o siebie, a o przyszłość Emilka. Próbował zapewnić synowi zabezpieczenie finansowe, składał wnioski do opieki społecznej, prosił o przyznanie świadczenia, które pozwoliłoby opiekunowi dziecka pokryć choć część kosztów leczenia. Spotkał się jednak z odmową.

W rozmowach z mediami przyznawał, że boi się tylko jednego – że kiedy odejdzie, jego syn zostanie zupełnie sam.

– Szukam kogoś, kto pokocha mojego syna. Kogoś, kto przytuli go nie z obowiązku, ale z serca – mówił z trudem, ale z determinacją.

25 maja 2024 roku pan Mikołaj zmarł. Odszedł cicho, tak jak żył – zatroskany, odpowiedzialny, zmęczony. Pogrzeb zaplanowano na 29 maja w Siedlcach. Zostanie pochowany na Cmentarzu Janowskim – bez fanfar, bez kamer, ale z ogromną pustką po człowieku, który był jedynym filarem życia swojego dziecka.

To pytanie pozostaje bez odpowiedzi. Wiadomo, że jeśli nikt z dalszej rodziny nie zgłosi gotowości do przyjęcia chłopca, trafi on do systemu pieczy zastępczej – najprawdopodobniej do rodziny zastępczej. Ale Emilek nie potrzebuje tylko dachu nad głową. Potrzebuje kogoś, kto wytrze łzy po koszmarze ostatnich miesięcy. Kogoś, kto od nowa pokaże mu, czym jest dzieciństwo