We wtorkowy poranek, w wieku 76 lat, zmarł George Wendt – niezapomniany aktor, którego świat pokochał za rolę Norma Petersona w kultowym serialu „Cheers”. O jego śmierci poinformowała pogrążona w żalu rodzina. Jak przekazano w oficjalnym oświadczeniu, George odszedł spokojnie we śnie w swoim domu. Choć nie podano szczegółów, wiadomość o jego odejściu wstrząsnęła fanami na całym świecie.
„George był kochającym członkiem rodziny, najdroższym przyjacielem i powiernikiem wszystkich tych, którzy mieli szczęście go znać” – napisała rodzina, prosząc jednocześnie o uszanowanie prywatności w tym trudnym czasie.
Postać Norma Petersona przeszła do historii telewizji jako symbol lojalności, humoru i niezwykłego ciepła. Przez jedenastu sezonów „Cheers”, Wendt był nieodłącznym elementem bostońskiego baru – miejscem, gdzie „wszyscy znają twoje imię”. Za swoją rolę George otrzymał aż sześć nominacji do nagrody Emmy, a serial, w którym występował, zgarnął 28 statuetek.
Choć jego twarz kojarzono głównie z „Cheers”, aktor miał znacznie szerszy dorobek. Wendt występował w teatrze, m.in. na Broadwayu w „Lakierze do włosów” czy „Arcie”, oraz gościnnie w wielu popularnych serialach – w tym „Simpsonach” i „Family Guyu”, gdzie wcielał się w wersję samego siebie, zawsze z humorem i dystansem.
Zanim Wendt stał się Normem, przez lata doskonalił swoje aktorskie rzemiosło w legendarnej chicagowskiej grupie improwizacyjnej Second City. W wywiadach wielokrotnie podkreślał, że droga do kariery nie była prosta. Gdy dostał się na przesłuchanie do „Cheers”, nie sądził, że zdobędzie główną rolę.
„To miała być mała rola. Poproszono mnie, żebym przeczytał coś innego. I tak zostałem tym facetem, który nigdy nie opuścił baru” – wspominał w rozmowie z „GQ”.
Śmierć George’a Wendta to nie tylko strata dla świata rozrywki. To ciche pożegnanie z czasem, kiedy sitcomy niosły prostą radość, a Norm był kimś więcej niż tylko postacią z serialu – był przyjacielem, sąsiadem, lustrem codzienności.
Na razie nie podano szczegółów dotyczących ceremonii pogrzebowej. Wiadomo jednak, że fani na całym świecie żegnają go z ogromnym sentymentem. George Wendt pozostawił po sobie nie tylko dorobek aktorski, ale przede wszystkim uśmiech – ten sam, który każdego tygodnia rozjaśniał miliony telewizorów.