Po śmierci – pozostało milczenie, muzyka i… konflikt, który do dziś budzi kontrowersje. Gdy gasną światła sceny, często ujawnia się inna, mniej znana strona życia artystów. W przypadku rodziny Krawczyka – dramat trwa nadal. Nie dotyczy on jednak kariery, lecz podstawowych ludzkich wartości: sprawiedliwości, empatii i szacunku.
W centrum tej burzliwej historii pozostaje Krzysztof Igor Krawczyk – syn legendarnego muzyka, którego testament ominął w milczeniu. Choć prawo jasno mówi o zachowku, a sprawiedliwość wydaje się oczywista, sprawa od miesięcy pozostaje w zawieszeniu. W obronie Krzysztofa Juniora kolejny raz wystąpił Marian Lichtman – przyjaciel rodziny i były członek Trubadurów, z którym Krawczyk dzielił scenę i życie prywatne przez dekady.
W rozmowie z portalem kozaczek.pl Lichtman nie ukrywał emocji. Opowiedział o codziennym życiu syna Krzysztofa Krawczyka, które dalekie jest od medialnych wyobrażeń. – On nic nie dostał. Mój kolega się nim opiekuje, ja wspieram, żona wspiera. Jesteśmy jak jedna rodzina. Ale to nie zmienia faktu, że jest mu bardzo ciężko – mówi.
Podkreśla, że nie chodzi tu tylko o pieniądze, ale o symboliczne uznanie, którego do tej pory Krzysztof Junior nie doczekał się ze strony wdowy po artyście. W testamencie nie znalazł dla niego miejsca – mimo że był jego jedynym synem.
To właśnie do Ewy Krawczyk skierowany został szczególny apel. Nie jest to jednak oskarżenie. To wołanie o refleksję, o zrozumienie i o ludzki gest, który mógłby zakończyć ten emocjonalny rozdział życia Krzysztofa Igora.
– Apeluję do Ewy – razem z moją żoną Bożenką – niech się obudzi! Może zostać najpiękniejszą macochą świata, ale musi dać Krzysiowi to, co mu się należy – mówi Lichtman, nie kryjąc wzruszenia.
To słowa pełne goryczy, ale też tęsknoty za zakończeniem niepotrzebnego konfliktu. – Krzysztof nie ma już nikogo. Został sam. Nie żyje jego tata, babcia, wujek. Potrzebuje wsparcia, nie sądu – dodaje.
Choć dokument spadkowy Krzysztofa Krawczyka był ważny w świetle prawa, jego społeczna i moralna wymowa nadal budzi sprzeciw wielu fanów i osób związanych z artystą. Marian Lichtman – jako jeden z ostatnich bliskich – nie pozwala, by historia Krzysztofa Igora przeszła bez echa.
– Te sprawy są niepotrzebne. Nie musimy się ciągać po sądach. Wystarczy ludzki gest, jedno "przepraszam", jedno "pomogę". Ale to musi wyjść z serca – podsumowuje Lichtman.