W Szczawnie-Zdroju, malowniczej miejscowości w województwie dolnośląskim, doszło do sytuacji, która dla wielu wydaje się wręcz niewiarygodna. Proboszcz lokalnej parafii zablokował drogę dojazdową do posesji mieszkańców, ponieważ – jak twierdzą poszkodowani – nie uczęszczają do kościoła i nie przyjmują kolędy. Sprawa przybrała dramatyczny obrót, gdy w wyniku pożaru, straż pożarna nie mogła szybko dotrzeć na miejsce, co doprowadziło do śmierci jednej osoby.


Korzenie konfliktu sięgają 2013 roku, gdy proboszcz parafii pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Szczawnie-Zdroju zakupił działkę od gminy i rozpoczął budowę kościoła. Przez lata sytuacja nie budziła większych kontrowersji, jednak w 2024 roku mieszkańcy kamienicy przy ul. Baczyńskiego zostali nagle odcięci od swojej drogi dojazdowej.

W miejscu przejazdu postawiono płot, blokując dostęp do ich domów. Z dnia na dzień ich życie stało się utrudnione, a apelowanie do księdza nie przyniosło żadnych efektów.


Styczniowa noc 2025 roku na długo pozostanie w pamięci mieszkańców Szczawna-Zdroju. W jednym z mieszkań wybuchł pożar. Straż pożarna, która próbowała dostać się na miejsce, napotkała na przeszkodę – ogrodzenie postawione przez proboszcza.

Każda minuta była na wagę złota, ale strażacy nie mogli szybko dotrzeć do płonącego budynku. W wyniku pożaru jeden z mieszkańców zmarł. Dla wielu ludzi ten dramat mógł być do uniknięcia, gdyby droga pozostawała otwarta.

Bezradni mieszkańcy, nie mogąc liczyć na interwencję proboszcza, postanowili sami wyznaczyć sobie alternatywną drogę dojazdową. Niestety, grunt nie jest stabilny – zapada się i szczególnie w ciepłe dni przejazd staje się prawdziwym wyzwaniem.

Proboszcz, zamiast przyznać się do odpowiedzialności, twierdzi, że został zaatakowany przez mieszkańców. Poleca kontakt z kurią, która – według portalu wroclaw.eska.pl – uważa, że granice nieruchomości nie zostały naruszone, a alternatywny dojazd faktycznie istnieje.

Co więcej, prokuratura umorzyła sprawę, argumentując, że mieszkańcy mogą dostać się do swoich posesji od strony ul. ks. Popiełuszki.


Kulisy sprawy rzucają jeszcze mroczniejsze światło na całą sytuację. Jak podaje portal wiadomosci.wp.pl, mieszkańcy nieoficjalnie dowiedzieli się, że ksiądz zamknął drogę, ponieważ jego zdaniem osoby, które nie chodzą do kościoła i nie przyjmują kolędy, nie powinny korzystać z „uświęconej ziemi”.

Mieszkańcy nie oczekują wiele – nie domagają się przywrócenia całej drogi, a jedynie udostępnienia kilku metrów, które pozwoliłyby na swobodny dojazd do domów.

— „Niech już nawet ksiądz sobie zostawi ten fragment drogi wyżej, ale udostępni te kilka metrów przy naszym domu, które pozwolą na dojazd” – mówili mieszkańcy na łamach walbrzych.wyborcza.pl.

Mimo rosnącego napięcia sprawa wciąż pozostaje nierozwiązana. Kościół nie zamierza podejmować dalszych działań, prokuratura nie widzi podstaw do interwencji, a mieszkańcy wciąż zmagają się z utrudnieniami w codziennym życiu.

Cała sytuacja budzi ogromne emocje i rodzi pytania o granicę władzy duchownych oraz ich wpływ na życie świeckiej społeczności. Czy faktycznie brak praktyk religijnych może być powodem do odcięcia ludzi od podstawowej infrastruktury?

Na ten moment jedno jest pewne – napięcie w Szczawnie-Zdroju nie opada, a historia ta daleka jest od zakończenia.