Przede mną siedział mój zięć, rozparty na krześle, jakby był panem tego domu.

— Mamo, powinnaś nam oddać mieszkanie — powiedział tonem, jakby właśnie omawiał prognozę pogody.

Zamarłam.

— Słucham?

— No przecież to logiczne — dodała moja córka, siadając obok niego. — Masz dwa pokoje, a jesteś sama. My z Damianem potrzebujemy więcej przestrzeni.

Spojrzałam na zięcia. Widziałam go dzień w dzień leżącego na kanapie, z telefonem w ręku, czekającego, aż moja córka wróci z pracy i poda mu obiad.

Przestrzeni?

Jemu potrzeba tylko więcej poduszek pod plecy.

Damian nigdy nie miał ambicji.

— Znajdę coś lepszego — mówił przez lata, gdy pytałam, czy zamierza podjąć pracę.

— Nie chcę się dać wykorzystywać za grosze — tłumaczył, gdy córka próbowała namówić go na choćby dorywcze zajęcie.

Ale kiedy chodziło o życie za cudze pieniądze, nagle nie miał oporów.

Z początku myślałam, że to przejściowe. Że w końcu znajdzie swoją drogę.

Ale lata mijały, a on wciąż leżał na kanapie, scrollując telefon i narzekając na „system”.

A teraz miał czelność żądać ode mnie mieszkania.

— Damian, a ty kiedyś pomyślałeś o pracy? — zapytałam, patrząc mu prosto w oczy.

Parsknął śmiechem.

— Praca jest dla frajerów.

Moja córka ścisnęła jego ramię, jakby chciała, by się uspokoił.

— Mamo, Damian po prostu szuka odpowiedniej okazji.

— Czyli takiej, w której nie trzeba się ruszać z kanapy?

Zapanowała niezręczna cisza.

— Po co ci to mieszkanie, mamo? — westchnęła w końcu córka. — Jesteś sama, nie masz nikogo, a my moglibyśmy tu stworzyć rodzinę.

Spojrzałam na nią z bólem.

— W rodzinie powinno się najpierw nauczyć się odpowiedzialności.

— Czyli co, nie oddasz nam go? — wtrącił Damian, krzyżując ręce na piersi.

— Nie.

— Jesteś samolubna!

Przez lata oddawałam jej wszystko.

Mój czas. Moje pieniądze. Moje życie.

A teraz, kiedy powiedziałam „nie”, byłam samolubna.

Nie wiem, czy jeszcze do mnie wrócą.

Nie wiem, czy kiedyś to zrozumieją.

Ale wiem jedno.

Nie pozwolę się wykorzystywać.

I jeśli za to jestem „złą matką”?

Niech tak będzie.

Przynajmniej nie jestem głupią matką.