Kiedy pierwszy raz poznałam rodziców mojego męża, wiedziałam, że nie jestem dla nich odpowiednią kandydatką.

Ich dom był ogromny, elegancki, pełen antyków i drogich obrazów. Jego matka miała na sobie biżuterię, która mogłaby spłacić moje studenckie długi, a ojciec – surowy, dostojny mężczyzna – uścisnął mi dłoń z wyraźnym dystansem.

— Miło mi panią poznać — powiedział chłodno.

Nie wiedziałam, że to tylko początek.

Przez kilka miesięcy teść zachowywał pozory. Był poprawny, uprzejmy, choć nigdy ciepły. Aż pewnego dnia, po rodzinnej kolacji, poprosił mnie do swojego gabinetu.

Usiadłam na skórzanym fotelu, czując, jak serce bije mi mocniej.

— Chciałbym wiedzieć coś więcej o pani rodzinie — powiedział, splatając dłonie.

— Moja mama jest pielęgniarką, tata pracował w fabryce… — zaczęłam niepewnie.

— Czyli biedni ludzie — przerwał mi chłodno.

Zamrugałam, czując nagły wstyd, którego nie powinnam była czuć.

— Nigdy nam niczego nie brakowało — odparłam, podnosząc brodę.

— Nie brakowało? — uśmiechnął się kpiąco. — A więc zapewne nie odmówi pani mojej propozycji.

Sięgnął do szuflady i wyjął plik banknotów.

Położył go na stole.

— Proszę wziąć te pieniądze i odejść z życia mojego syna.

Serce stanęło mi w gardle.

— Słucham?!

— Znam takich ludzi jak pani. Szukała pani lepszego życia i znalazła łatwy sposób, by się w nie wkraść.

Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.

— Nie jestem z pańskim synem dla pieniędzy — wycedziłam.

— Och, oczywiście. Biedne dziewczyny nigdy nie mają takich motywów. — Zaśmiał się bez cienia humoru. — Niech pani nie udaje.

Pociągnął kopertę bliżej mnie.

— Tylko proszę się zastanowić. Te pieniądze to więcej, niż pani rodzina widziała w całym swoim życiu.

Poczułam, jak wzbiera we mnie gniew.

Wstałam i bez słowa wzięłam kopertę.

Teść uśmiechnął się triumfalnie.

A potem…

Rozdarłam ją na pół.

Banknoty rozsypały się na podłogę.

— Moja miłość nie ma ceny — powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. — A pańskie pieniądze są dla mnie warte tyle samo, co ten kawałek papieru.

Wyszłam, zostawiając go oszołomionego.

Tego wieczoru powiedziałam mężowi prawdę.

Był wściekły. Nie na mnie.

Na niego.

— Jak on mógł?! — krzyczał. — Jak śmiał cię tak potraktować?!

Pojechał do rodziców jeszcze tej samej nocy.

Nie wiem, co tam się wydarzyło, ale od tamtej pory jego ojciec nigdy więcej nie spojrzał na mnie z pogardą.

Wiedział, że mnie nie złamał.

I że nigdy nie będę częścią jego świata – ale nie dlatego, że byłam biedna.

Tylko dlatego, że miałam coś, czego on nigdy nie miał.

Dumę.