Całe życie ciężko pracowałam. Nie miałam luksusów, nie jeździłam na drogie wakacje, nie kupowałam drogich ubrań. Każdą wolną złotówkę odkładałam, myśląc o przyszłości. Nie chciałam być ciężarem dla moich dzieci, gdy się zestarzeję. Chciałam mieć swoje zabezpieczenie, swoją niezależność.
Ale teraz moja córka, Aneta, uważa, że moje oszczędności należą do niej.
„Mamo, przecież i tak nie wydajesz tych pieniędzy” – powiedziała pewnego dnia, gdy usiadła naprzeciwko mnie w kuchni. „Leżą na koncie, a ja mam świetny pomysł na biznes. Gdybyś mi pomogła, mogłabym coś zbudować, zamiast pracować dla kogoś innego.”
Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
„Aneta, ja nie odkładałam tych pieniędzy na inwestycje, tylko na swoją starość” – odpowiedziałam spokojnie. „To moje zabezpieczenie na wypadek, gdybym zachorowała albo gdyby stało się coś, czego nie przewidziałam.”
„Ale mamo!” – jęknęła, przewracając oczami. „Przecież masz emeryturę, a jak coś się stanie, to i tak ci pomogę! Nie rozumiem, dlaczego jesteś taka samolubna.”
Samolubna?
Patrzyłam na nią, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszę. Całe życie jej pomagałam. Kiedy była dzieckiem, robiłam wszystko, by niczego jej nie brakowało. Kiedy poszła na studia, zaciskałam pasa, żeby mogła się uczyć bez trosk. A teraz, kiedy pierwszy raz myślę o sobie, to ja jestem samolubna?
„Aneta, to nie jest kwestia chęci pomocy” – powiedziałam spokojnie, choć w środku czułam, jak ściska mnie w gardle. „To są moje oszczędności. Moje bezpieczeństwo. Nie mogę ich tak po prostu oddać.”
Jej twarz momentalnie się zmieniła. Zniknęła miła, błagalna mina – pojawiło się rozczarowanie, a może nawet pogarda.
„Czyli bardziej ci zależy na pieniądzach niż na mojej przyszłości?” – powiedziała oschle.
„Nie. Zależy mi na tym, żebyś nauczyła się walczyć o swoją przyszłość sama” – odpowiedziałam.
Odeszła bez słowa.
Od tamtej pory jest między nami chłód. Nie dzwoni tak często jak wcześniej. Nie odwiedza mnie. A ja zastanawiam się, czy rzeczywiście zrobiłam coś złego. Czy naprawdę powinnam była oddać jej te pieniądze? Czy jako matka zawiodłam?
Ale potem myślę o wszystkich starszych ludziach, którzy tracą swoje oszczędności w imię rodzinnych zobowiązań, a później zostają sami, bez środków do życia. Nie chcę być jedną z nich.
Kocham moją córkę, ale muszę myśleć też o sobie. Bo jeśli ja sama o siebie nie zadbam, to kto to zrobi?