Portal "Goniec" przedstawia relację pracownika zakładu pogrzebowego z Wołowa (woj. dolnośląskie) Arkadiusza Owczarzaka. Mężczyzna pracuje w tej branży od 20 lat, jednak to w ciągu ostatniego roku zetknął się z największą liczbą ludzkich tragedii. Wszystko za sprawą epidemi koronawirusa, z którą zmaga się cały świat.
Poruszająca relacja pracownika zakładu pogrzebowego
Dwie ostatnie fale epidemii koronawirusa zebrały w naszym kraju tragiczne żniwo. Ludzie w różnym wieku umierają zarówno bezpośrednio w związku z Covid-19, jak i w wyniku powikłań po zakażeniu. Są to niezwykle trudne sytuacje dla ich bliskich, którzy ani nie mogą być przy zakażonym krewnym w szpitalu, ani nie mogą go pożegnać, gdy umrze.
Nie ma identyfikacji ciała, ani ostatniego pożegnania. Zasady pochówku osób zmarłych w wyniku zakażenia wirusem SARS-CoV-2 regulowane są rozporządzeniami rady ministrów dotyczących postępowania ze zwłokami ofiar Covid-19 oraz przepisy sanepidu.
Wszystko w związku ze specjalnymi procedurami pochówku wprowadzonymi dla ofiar Covid-19. Bliscy nie mogą zobaczyć ciała nawet w kaplicy. Pochówek odbywa się przy zamkniętej trumnie. Arkadiusz Owczarzak podkreśla, że przed pandemią zakład pogrzebowy, w którym pracuje organizował najwięcej 30 pochówków w miesiącu - teraz jest ich dwa razy więcej.
Owczarzak wskazuje, że o ile w pierwszej fali umierały głównie osoby starsze, o tyle kolejne dwie fale przyniosły śmierć dwudziesto- i trzydziestolatkom. "Odchodzą coraz młodsi ludzie. To dla rodziny podwójna tragedia" - powiedział Owczarzak.
Spodziewaliście się, że sytuacja wygląda aż tak źle?
To też może cię zainteresować: Są wyniki sekcji 13-latka wyłowionego z rzeki. Potwierdziły się przypuszczenia funkcjonariuszy
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Słowa księdza w czasie Pierwszej Komunii oburzyły rodziców. Sprawę skomentował również inny duchowny. Padły mocne słowa
O tym się mówi: 12 tysięcy złotych na dziecko? Minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg potwierdza