Pamiętam, jak Michał biegał po moim ogrodzie, mając zaledwie pięć lat. Był moim ukochanym wnukiem – takim, na którego uśmiech zawsze czekałam z niecierpliwością. Był energicznym, pełnym marzeń chłopcem, który w moich oczach nigdy nie mógł zrobić nic złego. Kiedy dorastał, nasza więź nie słabła. Byłam dumna, gdy zdał maturę, wspierałam go, kiedy szukał pracy, i cieszyłam się, gdy mówił, że zawsze może na mnie liczyć. Teraz jednak czuję, że wszystko, co mieliśmy, przepadło.


Kilka miesięcy temu Michał przyszedł do mnie z prośbą. Wyglądał na zmartwionego, jego dłonie drżały, a oczy unikały mojego spojrzenia.


– Babciu, potrzebuję twojej pomocy – zaczął, siadając naprzeciwko mnie przy kuchennym stole.


– Co się stało, kochanie? – zapytałam, pełna troski. Widziałam, że coś go gnębi.


– Mam problem z długami. Potrzebuję pożyczki, żeby je spłacić. To tylko 10 tysięcy złotych. Obiecuję, że oddam ci wszystko, jak tylko stanę na nogi – mówił szybko, jakby bał się, że nie zdążę go wysłuchać.


10 tysięcy złotych to dla mnie ogromna suma. Żyję z niewielkiej emerytury, a oszczędności trzymam na czarną godzinę. Ale patrzyłam na niego – mojego wnuka, mojego Michała – i wiedziałam, że nie mogę mu odmówić.


– Dobrze, Michał. Pomogę ci. Ale pamiętaj, że to pieniądze, które odkładałam przez lata. Musisz mi je zwrócić – powiedziałam, próbując brzmieć stanowczo.


Uśmiechnął się wtedy i uściskał mnie, mówiąc, że jestem najlepszą babcią na świecie. W tamtej chwili czułam, że zrobiłam dobrze. Przecież rodzina zawsze powinna się wspierać.


Minęły tygodnie, potem miesiące. Na początku Michał dzwonił regularnie, obiecywał, że już wkrótce zacznie spłacać dług. Ale z czasem jego telefony stawały się coraz rzadsze, a wizyty zniknęły zupełnie. Kiedy próbowałam się z nim skontaktować, nie odbierał. Pisałam do niego, ale nie odpowiadał. W końcu pojechałam do jego mieszkania, ale drzwi nikt nie otworzył.


Z każdym dniem czułam, jak rośnie we mnie żal i rozczarowanie. Czy naprawdę Michał, mój wnuk, którego kochałam bezgranicznie, tak mnie oszukał? Czy byłam dla niego tylko źródłem pieniędzy, które można wykorzystać i zapomnieć?


Ostatnio dowiedziałam się od sąsiadki, że Michał ma nowe mieszkanie i nowy samochód. Kupił je niedawno. Jak to możliwe, skoro mówił, że ma długi? Czy kłamał? Myśli nie dają mi spokoju. Próbuję znaleźć w sobie odpowiedź, czy to ja popełniłam błąd, czy po prostu zaufałam komuś, kto tego nie docenił.


Każdego dnia patrzę na telefon, czekając na jego wiadomość, na jakiekolwiek wyjaśnienie. Ale telefon milczy, a ja czuję, jak coś w moim sercu pęka. Nie chodzi o pieniądze – choć wiem, że nigdy ich nie odzyskam. Chodzi o zaufanie, które zostało zniszczone. O relację, którą straciłam.


Może kiedyś Michał zrozumie, co zrobił. Może wróci, przeprosi. Ale teraz jestem sama – z bólem, z poczuciem zdrady, z ciszą, która przypomina mi, że nawet ci, których kochamy najbardziej, mogą nas zawieść.