Od kilku tygodni planowałam Mikołajki. Uwielbiam ten czas – zapach pierników, ciepłe światła lampek na choince i radość w oczach wnuków, gdy otwierają prezenty. Dla Antosia, mojego dziewięcioletniego wnuka, wybrałam coś szczególnego – pięknie ilustrowaną książkę przygodową. Pamiętałam, jak kiedyś opowiadał, że chciałby przeżyć coś niesamowitego jak bohaterowie z filmów. Byłam pewna, że ta książka mu się spodoba.
Wieczorem, przy kolacji, Antoś rozpakował prezent. Jego twarz nie rozświetliła się radością, jak się spodziewałam. Zamiast tego spojrzał na książkę, potem na mnie, a jego mina wyrażała coś pomiędzy rozczarowaniem a zawodem.
– Książka? – zapytał cicho. – Ale babciu, ja chciałem konsolę.
Słowa te były jak cios. Patrzyłam na niego, próbując się uśmiechnąć, ale wewnątrz czułam, jak coś się we mnie łamie.
– Antosiu, ta książka jest pełna przygód. Myślałam, że ci się spodoba – odpowiedziałam delikatnie.
Antoś wzruszył ramionami i odłożył książkę na bok. Wrócił do rozmowy z siostrą o grze, którą miał nadzieję dostać. Nikt nie zauważył, że coś we mnie pękło.
Po kolacji córka, widząc moje zmieszanie, podeszła do mnie.
– Mamo, Antoś jest teraz na etapie gier. Książki to już nie to, co kiedyś.
– Kiedyś? – zapytałam, próbując ukryć drżenie w głosie. – Kiedyś to właśnie książki były najlepszym prezentem. To one rozwijają wyobraźnię, uczą, inspirują.
– Wiem, mamo, ale czasy się zmieniły. Teraz dzieci wolą technologię – odpowiedziała, wzruszając ramionami.
Te słowa nie dawały mi spokoju. Czy naprawdę wszystko, co kiedyś było wartościowe, teraz jest nieważne? Czy już tylko ekrany, gry i gadżety mają znaczenie? Spędziłam noc, wpatrując się w książkę, którą Antoś zostawił na stole, zastanawiając się, czy nie popełniłam błędu.
Może rzeczywiście byłam zbyt staroświecka. Może nie rozumiałam potrzeb młodego pokolenia.
Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z Antosiem. Usiadłam obok niego, gdy grał na tablecie.
– Antosiu, mogę cię o coś zapytać? – zaczęłam.
Oderwał wzrok od ekranu.
– Tak, babciu?
– Dlaczego książka ci się nie spodobała? – zapytałam. – Myślałam, że lubisz przygody.
Spojrzał na mnie z zakłopotaniem.
– Babciu, książki są… takie nudne. Wolę gry, bo tam wszystko się rusza i jest kolorowe.
Zrobiło mi się smutno, ale postanowiłam się nie poddawać.
– A czy nie chciałbyś, choć na chwilę, zanurzyć się w świecie, gdzie to ty tworzysz obrazy w głowie? W tej książce jest chłopiec, który podróżuje po świecie pełnym tajemnic. Może spróbujesz przeczytać choć kilka stron?
Spojrzał na mnie, jakby walczył sam ze sobą.
– Dobrze, babciu. Ale tylko trochę – zgodził się w końcu.
Usiedliśmy razem na kanapie. Zaczął czytać na głos, a ja uśmiechnęłam się, słysząc, jak jego głos ożywia historię. Po kilku stronach zauważyłam, że przestał zerkać na tablet. Jego oczy zaczęły błyszczeć, a głos nabrał entuzjazmu.
– Babciu, to jest naprawdę fajne! – powiedział po chwili.
– Wiedziałam, że ci się spodoba – odpowiedziałam z dumą.
Tamtego dnia zrozumiałam, że choć technologia jest częścią życia młodych ludzi, wciąż istnieje miejsce na tradycję, wyobraźnię i wspólne chwile. Czasem wystarczy odrobina cierpliwości i wiary, by pokazać im, że wartościowe rzeczy mogą pochodzić nie tylko z ekranów. A Antoś? Zaczął czytać książkę samodzielnie – choć, jak mi później powiedział, wciąż marzył o konsoli.