Ciąża miała być najpiękniejszym czasem w moim życiu – czasem pełnym miłości, oczekiwania i radości z nadchodzącego nowego życia. Ale zamiast tego stała się koszmarem, który prześladował mnie każdego dnia. Zamiast wsparcia i bliskości, które powinny płynąć od mojego męża, czułam, jak coraz bardziej się odsuwał. Na początku nie chciałam tego widzieć, tłumacząc jego zachowanie stresem, obawą o przyszłość, ale pewnego dnia prawda przyszła do mnie jak cios prosto w serce.


Zaczął wracać późno do domu, tłumacząc, że ma więcej pracy, że są projekty, których nie da się odłożyć. Kiedy byłam już w zaawansowanej ciąży, zauważyłam, że staje się coraz bardziej nieobecny. Nie pytał, jak się czuję, nie interesował się przygotowaniami do przyjścia naszego dziecka na świat. Czułam, że coś jest nie tak, ale bałam się skonfrontować z rzeczywistością. Zamiast tego, próbowałam go usprawiedliwiać, wierząc, że stres związany z nadchodzącymi zmianami go przytłacza.


Prawda przyszła niespodziewanie. Pewnego wieczoru, kiedy po raz kolejny wrócił późno do domu, postanowiłam sprawdzić jego telefon. Nigdy wcześniej tego nie robiłam, ale tego dnia czułam, że muszę wiedzieć, co się dzieje. To, co zobaczyłam, zmroziło mnie. Były tam wiadomości – intymne, pełne miłosnych wyznań, zdjęcia, które mówiły więcej niż słowa.

Zdradzał mnie. I to nie z kimś przypadkowym, ale z kobietą, z którą widywał się od miesięcy.


Czułam, jak świat wokół mnie się rozpada. Byłam w ósmym miesiącu ciąży, nosiłam pod sercem nasze dziecko, a on? On był z kimś innym. Moje serce biło coraz szybciej, a łzy napływały mi do oczu. Nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się naprawdę.


– Dlaczego? – zapytałam, gdy w końcu skonfrontowałam go z tym, co odkryłam. – Jak mogłeś? Noszę twoje dziecko, a ty mnie zdradzasz?


Patrzył na mnie z chłodem, jakby to, co zrobił, nie było niczym ważnym. Jakby moje uczucia, moje rozczarowanie, mój ból, były niewidoczne. W jego oczach nie było wyrzutów sumienia, nie było żalu.


– A co miało być inaczej? – odpowiedział, jego głos był zimny i obojętny. – Odsunęłaś mnie od siebie. Jesteś zajęta tylko ciążą, tylko tym dzieckiem. Nie ma już miejsca dla mnie.


Jego słowa przebiły mnie jak nóż. Odsunęłam go? Jak mogłam go odsunąć, skoro codziennie starałam się być przy nim, mimo zmęczenia, mimo trudów, jakie niesie ze sobą ciąża? Jak mógł mnie oskarżyć o to, że to ja jestem winna jego zdrady?


– Odsunęłam cię? – zapytałam, czując, jak narasta we mnie gniew. – Jestem w ciąży, noszę twoje dziecko, a ty mi mówisz, że to moja wina, bo się zmieniłam? Bo dbam o nasze dziecko?


– Tak – odpowiedział bez mrugnięcia okiem. – Wszystko kręci się teraz wokół ciebie i tego dziecka. Gdzie ja jestem w tym wszystkim? Nie interesujesz się mną, nie pytasz, jak ja się czuję. A ja też mam swoje potrzeby.


Stałam tam, zszokowana jego słowami. Jak mógł tak myśleć? Czy naprawdę sądził, że w czasie, kiedy noszę nasze dziecko, powinnam bardziej martwić się o niego niż o nasze wspólne przyszłe życie?


– To twoje usprawiedliwienie? – zapytałam, czując, jak łzy zaczynają płynąć mi po policzkach. – Zdradzasz mnie, bo czujesz się zaniedbany? To jest twoje rozwiązanie?


– Ty mnie odsunęłaś – powtórzył, jakby naprawdę wierzył, że to wszystko było moją winą. – A ona... ona była tam dla mnie, kiedy ty przestałaś być.


Nie mogłam tego słuchać. Zrozumiałam, że w jego oczach ja byłam winna. To ja, kobieta, która nosiła jego dziecko, byłam odpowiedzialna za to, że szukał czułości i wsparcia gdzieś indziej. A ja? Ja w tym wszystkim byłam tylko przeszkodą.


– Wynoś się – powiedziałam w końcu, czując, że nie mogę dłużej znieść jego obecności. – Wynoś się z naszego domu.


Spojrzał na mnie, zaskoczony, jakby nie spodziewał się, że będę miała w sobie tyle siły. Ale ja wiedziałam, że muszę to zrobić, choć moje serce pękało. Zostawić go teraz byłoby trudne, zwłaszcza gdy nosiłam nasze dziecko, ale wiedziałam, że nie mogę pozwolić, by ktoś, kto tak bardzo mnie zranił, był częścią mojego życia.


Nie odezwał się więcej. Wziął swoje rzeczy i wyszedł, a ja zostałam sama, w pustym domu, z rosnącym brzuchem i jeszcze większą pustką w sercu. Wiedziałam, że teraz muszę być silna – dla siebie, dla mojego dziecka.


Każdego dnia, gdy patrzę na siebie w lustrze, przypominam sobie, że nie jestem winna. To nie ja zawiodłam, to on zawiódł mnie i nasze dziecko. A choć wciąż go kocham, choć wciąż boli, wiem, że nie mogę wybaczyć.