Od najmłodszych lat czułam, że moja mama ma wyjątkową więź z moim bratem. Był jej oczkiem w głowie, a ja – ta starsza, silniejsza – byłam gdzieś na drugim planie. Zawsze starałam się nie zwracać na to uwagi, przekonywałam siebie, że to normalne, że rodzice czasem muszą poświęcać więcej uwagi jednemu z dzieci. Jednak z biegiem lat, to poczucie niesprawiedliwości rosło we mnie, aż w końcu przerodziło się w ból i rozczarowanie.


Mój brat zawsze miał trudności z utrzymaniem pracy, a ja, od najmłodszych lat, starałam się być samodzielna. Kiedy poszłam na studia, sama zarabiałam na czesne, mieszkanie, jedzenie. Mama nigdy nie zapytała, czy potrzebuję pomocy, choć wiedziałam, że mogłaby mi jej udzielić. Tymczasem mój brat, który ledwo ukończył szkołę średnią, był stale wspierany przez mamę – finansowo, emocjonalnie, na każdym kroku.


Gdy tylko miał kłopoty, mama natychmiast mu pomagała. Jeśli tracił pracę, mama opłacała jego rachunki. Jeśli miał problem w związku, mama natychmiast oferowała swoje rady i wsparcie. Widziałam, jak całe swoje serce wkłada w jego życie, starając się ułatwić mu każdy krok. A ja? Czułam się, jakbym była niewidzialna.


Starałam się to zrozumieć. Mówiłam sobie, że mama po prostu martwi się o niego, że to jej sposób na okazywanie miłości. Ale im więcej widziałam, jak angażuje się w życie brata, tym bardziej czułam się samotna. Wiedziałam, że mama mnie kocha, ale dlaczego nie okazywała tego w taki sam sposób jak mojemu bratu? Dlaczego nie pytała, czy ja potrzebuję wsparcia, czy mam trudności?


Pewnego dnia, gdy byłam na skraju załamania po utracie pracy, postanowiłam zwrócić się do mamy po pomoc. Było to dla mnie trudne, bo zawsze starałam się być niezależna. Kiedy opowiedziałam jej o mojej sytuacji, spodziewałam się, że może choć raz usłyszę słowa wsparcia, propozycję pomocy. Ale zamiast tego, mama powiedziała, że jestem silna, że sobie poradzę. „Ty zawsze radzisz sobie sama” – usłyszałam. I to był moment, w którym coś we mnie pękło.


Zebrałam się na odwagę i porozmawiałam z mamą o tym, jak się czuję. Powiedziałam jej, że czuję się zaniedbywana, że mam wrażenie, że wszystko, co robi, jest skierowane tylko na brata. Że ja też potrzebuję jej wsparcia, że też chcę czuć się kochana i doceniona. Ale mama tylko westchnęła i powiedziała, że zawsze wiedziała, że dam sobie radę, że jestem silna, a brat... że brat potrzebuje jej bardziej.


Te słowa bolały mnie bardziej, niż mogłam sobie wyobrazić. Zrozumiałam, że dla mojej mamy zawsze będę na drugim planie, że jej miłość i troska będą zawsze skierowane na mojego brata, bo to on „bardziej potrzebuje”. Czułam, jakby moje serce zostało rozdarte na pół. Jak mogła nie widzieć, jak bardzo mnie rani? Jak mogła nie zauważyć, że też jestem jej dzieckiem, że też potrzebuję jej miłości?