Tak, wielu jego rówieśników jest już w przedszkolu. I co z tego? Ich matki ciągle siedzą na zwolnieniach lekarskich, ponieważ grupy są przepełnione.
A jedno chore dziecko łatwo zaraża resztę, nawet jeśli personel medyczny zdąży złapać i zadzwonić do rodziców, aby zabrali syna lub córkę do domu.
Żywienie w przedszkolach, delikatnie mówiąc, pozostawia wiele do życzenia. Zajęcia i rozwój? Ja sama doskonale rozwijam naszego Maksia.
On zna kilka wierszyków, a różne klocki i gry sprawiają, że jego logiczne myślenie i pomysłowość w budowie domów, samochodów, samolotów jest po prostu niesamowita.
Generalnie lubię być gospodynią domową, niech mi wybaczą wybór "zawodu" kobiety-pracoholiczki, żądne budowania kariery i znikające w pracy dzień i noc. Nie rozumiem ich.
Oczywiście, jeśli w rodzinie zarabia zarówno mąż, jak i żona, dochody będą zauważalnie wyższe, można sobie pozwolić na więcej, ale wydaje mi się, że wraz ze wzrostem zamożności proporcjonalnie zmniejszy się domowa przytulność i ciepło.
Który mężczyzna nie lubi, gdy jego żona wita go wieczorem, gdy on wraca z pracy, kolacja czeka, wszystko jest posprzątane w domu, nie trzeba biegać do sklepu po chleb, wynosić śmieci, można po prostu odpocząć w gronie rodzinnym.
I nawet butelka w naszej szafce jest zawsze w zasięgu, gdyby mój mąż nagle zapragnął wypić drinka od czasu do czasu.
Wracając do dzieci i przedszkola, to powiem, że zarówno mój mąż, jak i teściowa ostatnio po prostu rozwalają mnie na łopatki wymaganiem "oddania chłopaka" do przedszkola i pójścia do pracy.
W ogóle to "oddawanie" przyprawia mnie o ciarki. Żadne argumenty o infekcjach i odżywianiu nie działają.
Główny argument teściowej, którego czepia się mój mąż — aspołeczność syna, mówią, że nie będzie umiał porozumieć się z innymi dziećmi, a potem będą trudności w szkole.
Nie wiem, skąd biorą takie wnioski. Wręcz przeciwnie, Maks na placach zabaw pokazuje się jako lider, organizator wspólnych zabaw, często nawet przejmując inicjatywę od dzieci o rok lub dwa starszych od siebie.
Oczywiście mogę się domyślać, dlaczego mój mąż zjednoczył się z matką w chęci wypchnięcia mnie do pracy.
Od pierwszych dni pojawienia się Maxa stał się zazdrosny o mnie o tę małą grudkę szczęścia i radości.
Nie trzeba dodawać, że na początku dziecko wymagało ode mnie prawie wszystkiego, dzień i noc. I to bolało mojego męża.
Być może nie zawsze mogłam zwracać uwagę na niego, ale, musisz się zgodzić, po kilku nieprzespanych nocach z dzieckiem marzysz nie o rozrywce i przyjemnościach, ale o tym, jak komunikować się z poduszką przez kilka godzin.
W końcu teściowa sama była kiedyś młodą matką, doskonale wie, jak ciężko jest, zwłaszcza z chłopcami w pierwszych sześciu miesiącach, podczas gdy ich ciało dostosowuje się do wszystkich zewnętrznych niespodzianek. A jednak nie chce mnie zrozumieć.
Podobnie jak tego, że fundament zdrowia położony w dzieciństwie przyda się potem naszemu synowi w późniejszym dorosłym życiu, a wieczne bóle gardła, grypy i ostre infekcje dróg oddechowych przynoszone z przedszkola nie przyczyniają się do wzrostu odporności czy ogólnego rozwoju.
Tak czy inaczej, "grając w mniejszości", stoję na swoim stanowisku. Postaram się znaleźć jakąś pracę na pół etatu w internecie, żeby móc popracować kilka godzin dziennie dla dobra rodziny.
Ale znowu teściowa bardzo sceptycznie podchodzi do tego typu zarobków, uważając je za mało poważne i niestabilne. Oto osoba, która wie, jak "wesprzeć" w odpowiednim momencie!
Mam nadzieję, że mój mąż zmieni swoje przywiązanie do przekonań swojej matki i przestanie być zazdrosny o mojego syna.
Im dalej idziemy, tym bardziej Max potrzebuje męskiej uwagi i męskiej opieki. Do mojego męża też to jeszcze nie dotarło.
A kto nauczy syna podstawowych rzeczy — obsługi narzędzi, drobnych napraw domowych, piłki nożnej i wędkarstwa? Oczywiście to zadanie taty. Ale chociaż nasz tata jest głową rodziny, syn jest ważniejszy!