Zapowiedź ulg podatkowych dla rodzin z dziećmi miała stać się symbolicznym początkiem nowej polityki prorodzinnej. Tymczasem analizy ekspertów pokazują, że zapowiadana zmiana może przynieść nierównomierne korzyści i spore napięcia społeczne.
Polityczna zapowiedź bez społecznego konsensusu?
Podczas kampanii Karol Nawrocki deklarował, że ulgi podatkowe dla rodzin będą jednym z filarów jego kadencji. Po zwycięstwie zapowiedział, że projekt trafi do Sejmu niemal natychmiast po zaprzysiężeniu. Tempo prac nad ustawą może jednak utrudnić szeroką debatę publiczną, co wzbudza niepokój nawet wśród części centrowych komentatorów.
Eksperci nie mają wątpliwości: każda reforma podatkowa niesie konsekwencje. Jak mówi dr hab. Michał Myck z CenEA, zmiana ta może wpłynąć na system bardziej, niż się powszechnie zakłada:
„To ulga, która zmieni układ sił w polskim systemie podatkowym. Pytanie tylko, czy w stronę większej równości, czy odwrotnie, większych dysproporcji”.
Ulga nierówna dla wszystkich
Jednym z najczęściej krytykowanych aspektów nowej propozycji jest struktura korzyści finansowych. Eksperci wskazują, że wyraźnie zyskują rodziny o wyższych dochodach, które i tak płacą więcej podatków. Tymczasem osoby zarabiające na poziomie średniej krajowej lub mniej, zauważą ulgę w znacznie mniejszym stopniu.
„Osoby o średnich zarobkach skorzystają na tej propozycji w mniejszym stopniu” – zwraca uwagę doradczyni podatkowa Małgorzata Samborska.
Wątpliwości budzi również fakt, że całkowicie pominięto samotnych rodziców wychowujących jedno dziecko – mimo że to grupa licznie reprezentowana w danych demograficznych. W sieci pojawiły się już krytyczne głosy oraz sugestie o nierówności traktowania w ramach reformy.
Cena za prorodzinność
Kolejną osią debaty są koszty dla budżetu państwa. Z wyliczeń ekonomistów wynika, że „pancerz podatkowy” może kosztować nawet kilkadziesiąt miliardów złotych rocznie. Dla porównania – to około jedna trzecia rocznych wydatków na program 800+.
„To kwota porównywalna z jedną trzecią wydatków na program 800 plus” – zauważa dr Myck.
Pojawia się pytanie, czy państwo będzie w stanie utrzymać dotychczasowe świadczenia społeczne, jednocześnie wprowadzając nową ulgę. W przeciwnym razie rząd będzie musiał szukać nowych źródeł dochodu – co może prowadzić do podwyżek innych podatków lub ograniczenia innych programów.
Przyszłość reformy w rękach Sejmu i opinii publicznej
„Podatkowy pancerz” Karola Nawrockiego może szybko okazać się politycznym testem dojrzałości dla prezydenta i rządzącej większości. Reforma dotyka newralgicznego obszaru – systemu podatkowego i polityki społecznej – a to zawsze budzi emocje. Opozycja już zapowiada „patrzenie na ręce”, a obywatele domagają się konkretnych odpowiedzi, nie haseł z kampanii.
Ostateczny kształt ustawy i sposób jej wdrożenia pokażą, czy obietnica prezydenta była wyrazem rzeczywistej troski o rodziny, czy tylko strategicznym zabiegiem w kampanii. Na razie więcej jest pytań niż pewników – a nad całością wisi fundamentalne pytanie: czy dobra intencja wystarczy, by zbudować sprawiedliwy system?