Miał 76 lat. Informację o śmierci legendarnego pięściarza potwierdziła jego rodzina. "Z głębokim smutkiem ogłaszamy odejście naszego ukochanego George'a Edwarda Foremana Sr., który odszedł spokojnie w otoczeniu bliskich" – przekazano w poruszającym oświadczeniu cytowanym przez „Sky Sports”.

Choć jego nazwisko na zawsze pozostanie synonimem siły i walki, George Foreman był kimś znacznie więcej niż sportowcem. Był bohaterem ringów, ale również ojcem, kaznodzieją, człowiekiem głębokiej wiary i pokory. Przeszedł drogę, jakiej nie powstydziłby się scenariusz filmowy – od triumfu, przez upadek, po spektakularny powrót na szczyt.

Urodzony w 1949 roku, zdobył złoty medal olimpijski w Meksyku w 1968 roku. Jego kariera zawodowa eksplodowała błyskawicznie – już w 1973 roku zdobył tytuł mistrza świata wagi ciężkiej, demolując Joe Fraziera. Rok później stoczył kultowy pojedynek z Muhammadem Alim w afrykańskiej Kinszasie – słynne „Rumble in the Jungle”, które przeszło do historii nie tylko sportu, ale i popkultury.

Po tej porażce Foreman wycofał się z boksu na wiele lat. W tym czasie poświęcił się religii i został kaznodzieją. Nikt nie spodziewał się, że w wieku 45 lat wróci na ring – i ponownie zostanie mistrzem świata, nokautując młodszego o 19 lat Michaela Moorera. Tym samym został najstarszym mistrzem świata wagi ciężkiej, zapisując się w annałach sportu jako niekwestionowana legenda.

Po zakończeniu kariery sportowej Foreman skupił się na rodzinie i działalności społecznej. Dał się też poznać jako przedsiębiorca – jego linia grillów kuchennych przyniosła mu ogromny sukces komercyjny. Mimo sławy i bogactwa pozostał osobą skromną, szanowaną za autentyczność i silne wartości.

Rodzina wspomina go jako "człowieka dyscypliny, przekonania i niestrudzonego obrońcę swojego dziedzictwa", który zawsze stawiał rodzinę na pierwszym miejscu. "Jesteśmy wdzięczni za wylew miłości i modlitwy i uprzejmie prosimy o prywatność, ponieważ szanujemy niezwykłe życie człowieka, którego mieliśmy błogosławieństwo nazywać naszym własnym" – czytamy w oświadczeniu.

George Foreman pozostawił po sobie nie tylko sportowe dziedzictwo, ale też inspirującą opowieść o tym, że prawdziwa siła nie polega na liczbie nokautów, lecz na tym, ile razy potrafimy się podnieść. Odszedł mistrz, ale jego legenda będzie trwać.