Siedziałyśmy naprzeciwko siebie w moim małym salonie. Przygaszone światło lampy rzucało cienie na ściany, a w powietrzu unosiła się napięta cisza. Monika, moja jedyna córka, patrzyła na mnie z irytacją, stukając nerwowo paznokciami w blat stołu.
— Mamo, nie rozumiesz? Po co ci te pieniądze? Jesteś już stara, nie potrzebujesz ich tak jak ja! — Jej głos drżał od emocji, ale nie było w nim troski. Tylko roszczenie.
Poczułam, jak w moim sercu coś pęka.
— Stara? — powtórzyłam szeptem, czując, jak dłonie zaczynają mi drżeć.
— No tak! Masz siedemdziesiąt lat, emeryturę, mieszkanie. A ja? Mam kredyty, dzieci do wychowania, rachunki do płacenia! Powinnaś mi pomóc, to twój obowiązek!
Obowiązek.
Pamiętałam, jak latami pracowałam ponad siły, by Monice niczego nie brakowało. Sama nie kupowałam nowych ubrań, nie wyjeżdżałam na wakacje, oszczędzałam każdą złotówkę. Zawsze myślałam, że te pieniądze pozwolą mi na spokojną starość, że nie będę musiała nikogo o nic prosić.
A teraz? Moja własna córka mówiła mi prosto w twarz, że powinnam jej wszystko oddać, bo jestem już nikomu niepotrzebnym wrakiem.
— Moniko, ja całe życie na to pracowałam. To moje pieniądze.
— Ale przecież i tak ich nie wydajesz! Na co ci one? Mamo, bądź rozsądna. Zamiast kisić je na koncie, mogłabyś pomóc własnej córce! — Pochyliła się w moją stronę, jakby chciała mnie zmusić do przyznania jej racji.
— A jeśli kiedyś zachoruję? Jeśli będę potrzebowała opieki?
— Przestań dramatyzować! Będziemy ci pomagać, ale teraz my potrzebujemy tych pieniędzy bardziej!
Zamilkłam. Bo w tej chwili zrozumiałam prawdę, której nie chciałam wcześniej dostrzec.
Monika nie pytała, czy mogę jej pomóc. Ona żądała. Dla niej byłam tylko starą kobietą, która ma to, co jej się należy.
— Nie, Moniko. Nie dam ci tych pieniędzy.
Patrzyła na mnie przez chwilę, jakby nie wierzyła, że mogłam odmówić. A potem jej twarz wykrzywiła się w gniewnym grymasie.
— Nie mogę uwierzyć, że jesteś taką egoistką! — warknęła, wstając gwałtownie. — Wiesz co? Jak tak dalej będziesz myśleć tylko o sobie, to zobaczymy, kto się tobą zajmie na starość!
I wyszła, trzaskając drzwiami.
Zostałam sama, w ciszy.
Nie płakałam. Nie mogłam. Bo nie bolało mnie to, że odeszła. Ból sprawiała mi świadomość, że straciłam córkę, którą myślałam, że wychowałam.