Nigdy nie sądziłam, że nasze małżeństwo stanie się polem walki. Kiedy wychodziłam za Michała, byłam przekonana, że budujemy coś trwałego, opartego na zaufaniu i miłości. Ale od kilku miesięcy czułam, że coś jest nie tak. Michał coraz częściej znikał wieczorami, tłumacząc się pracą, a ja zaczęłam znajdować drobne wskazówki, które mówiły mi jedno – nie byłam jedyną kobietą w jego życiu.

O tym, że mnie zdradza, dowiedziałam się przypadkiem. Jego telefon, pozostawiony na stole, wyświetlił wiadomość od kobiety, której imienia nigdy wcześniej nie słyszałam. Treść była jednoznaczna: „Tęsknię za tobą. Kiedy się zobaczymy?”


Czułam, jakby świat mi się zawalił. Nie zrobiłam awantury, nie zadałam pytań. Postanowiłam czekać. Może dlatego, że miałam nadzieję, iż to tylko chwilowe. Może dlatego, że nasza córeczka, Hania, miała dopiero pół roku, i nie chciałam burzyć jej małego świata.


Kilka tygodni później, podczas kolacji, Michał rzucił bombę, która wywróciła moje życie do góry nogami.


– „Musimy porozmawiać. Chcę, żebyś zgodziła się na test DNA Hani.”


Poczułam, jak nóż wbija mi się prosto w serce. Patrzyłam na niego, próbując zrozumieć, co właśnie usłyszałam.


– „Test DNA? Michał, co ty insynuujesz? To twoja córka!”


Jego spojrzenie było zimne, jakby mówił o czymś zupełnie obojętnym.


– „Chcę mieć pewność. Wiesz, jak ludzie gadają. Ty często byłaś sama w domu, a ja... Ja po prostu chcę wiedzieć na pewno.”


Jego słowa były jak kolejne ciosy. To ja byłam tą, która czekała na niego w nocy, zajmowała się dzieckiem, podczas gdy on prowadził podwójne życie. A teraz to on mnie oskarżał?


Nie mogłam tego znieść. Wybuchłam.


– „Michał, czy ty siebie słyszysz? To ty spędzasz noce z kimś innym! To ty przynosisz do naszego domu kłamstwa! A teraz masz czelność oskarżać mnie o zdradę?!”


Michał próbował coś powiedzieć, ale nie słuchałam. Zabrałam Hanię na ręce i wyszłam z pokoju. Nie wiedziałam, co zrobić, ale jedno było pewne – nie pozwolę, by zniszczył mnie jego egoizm i podejrzenia.


W końcu zgodziłam się na test. Nie dlatego, że chciałam mu coś udowodnić, ale dlatego, że chciałam raz na zawsze zamknąć ten temat. Kiedy wyniki potwierdziły, że Hania jest jego córką, spodziewałam się, że przeprosi. Ale Michał nigdy tego nie zrobił. Powiedział tylko:


– „No dobrze, przynajmniej mamy jasność.”


Te słowa były ostatecznym gwoździem do trumny naszego małżeństwa.


Dziś żyję sama z Hanią. Rozwiodłam się z Michałem, bo zrozumiałam, że nie można budować życia z kimś, kto traktuje cię jak winnego bez dowodów. Hania rośnie w miłości, a ja uczę się na nowo ufać sobie i światu.


Nie żałuję decyzji, którą podjęłam. Żałuję jedynie, że tak długo trwałam w iluzji, że można uratować coś, co zostało zbudowane na kłamstwach i zdradzie.