Wiele lat temu popełniłem największy błąd swojego życia – opuściłem kobietę, która była dla mnie wszystkim. Moja była żona, Anna, była wspaniałą towarzyszką, matką naszych dzieci i podporą w trudnych chwilach. Wtedy jednak tego nie doceniałem. Wydawało mi się, że trawa jest zawsze bardziej zielona po drugiej stronie, że gdzieś tam czeka na mnie coś lepszego, bardziej ekscytującego.
Przez lata żyłem w iluzji, że decyzje, które podjąłem, były słuszne. Ale z każdym dniem czułem coraz większą pustkę. Kolejne związki nie przynosiły szczęścia, a samotność zaczęła mnie przytłaczać. W końcu zrozumiałem, że to, co najważniejsze, już dawno straciłem. Postanowiłem wrócić do Anny, błagać ją o drugą szansę, naprawić to, co sam zniszczyłem.
Kiedy zdecydowałem się na ten krok, serce biło mi mocniej z każdym kilometrem, który dzielił mnie od naszego dawnego domu. Wyobrażałem sobie, jak wyznam jej swoje żale, jak przeproszę za lata rozłąki, jak poproszę o wybaczenie. Byłem gotów na wszystko, byleby tylko znów być razem.
Ale kiedy dotarłem na miejsce, zobaczyłem coś, czego nigdy się nie spodziewałem. Anna już nie była tą samą kobietą, którą pamiętałem. Na jej twarzy nie widziałem bólu ani smutku, który pozostawiłem w jej sercu. Przed domem stał nowy samochód, a w ogrodzie pracowali ludzie, których nigdy wcześniej tam nie widziałem. Wszystko wyglądało inaczej, lepiej.
Zapytałem sąsiadów, co się stało, a oni powiedzieli mi, że Anna niedawno wyszła za mąż. Jej nowy mąż był bogaty, szanowanym biznesmenem, który zapewnił jej życie pełne luksusów i spokoju. W tamtej chwili zrozumiałem, że spóźniłem się. Anna znalazła szczęście, którego ja nigdy jej nie mogłem dać.