Uwielbiała się ładnie ubierać. Musieliśmy wydawać wszystkie pieniądze na stroje, ale nie ograniczaliśmy jej.

Cieszyliśmy się, że ma dobry gust i będzie mogła wyrwać się z tej wioski. Dobrze się uczyła, więc ją zachęcaliśmy.

Dzięki koneksjom męża udało jej się dostać na darmowy uniwersytet w stolicy. Ogólnie rzecz biorąc, staraliśmy się, by nie czuła się pozbawiona środków do życia.

W mieście rozpoczęła związek z synem biznesmena. Kochał naszą córkę i to było dla nas najważniejsze. Dużo mi o nim opowiadała, ale go nie przedstawiła.

Andrzej pomógł jej znaleźć pracę. Aktywnie pięła się po szczeblach kariery. My, jako rodzice, nie mogliśmy się z tego cieszyć, martwiło nas tylko jedno — dlaczego nie oświadczył się.

Tyle lat razem i wciąż brak ślubu. Kiedy zapytałam o to córkę wprost, zaczęła coś kręcić. Mąż poprosił, żeby przyprowadziła zięcia na spotkanie, ale ta prośba pozostała bez odzewu.

Byliśmy z mężem tak zaniepokojeni, że postanowiliśmy pojechać do nich, aby sprawdzić sytuację.

Wzięliśmy trochę gadżetów i pojechaliśmy pod adres, który widzieliśmy w dokumentach naszej córki.

Spotkał nas miły mężczyzna i zaprowadził do domu. Dom był bardzo piękny — pełen luksusu i bogactwa.

Kiedy zaprowadził nas do salonu, zobaczyliśmy na stole zdjęcie ślubne. Nasza córka była panną młodą.

Natychmiast zrobiło mi się niedobrze, a mój mąż zaniemówił. Okazuje się, że ślub się odbył, a córka po prostu milczała?

Mój zięć zauważył nasze zdumienie i powiedział:

- Swoją drogą, dlaczego odmówiliście przyjścia na ślub?

Nie zdążyliśmy odpowiedzieć, bo wróciła nasza córka. Oczywiście była bardzo zaskoczona. Zawołałam ją na rozmowę, żeby zięć nie usłyszał.

Wiktoria nie zaprzeczyła i wyznała, że nie chciała nas zaprosić na uroczystość, bo jesteśmy ze wsi.

I co my mamy zrobić? Jak żyć z myślą, że własna córka się nas wstydzi? Zrobiliśmy dla niej wszystko, a tu taka wdzięczność?

Okazuje się, że nawet zięć chciał nas widzieć na weselu, a ona wymyśliła, że odrzuciliśmy zaproszenie...

Tego dnia wyszliśmy, bo nie chcieliśmy być w domu, w którym nie jesteśmy mile widziani.