Mąż znalazł młodszą, piękniejszą – a ja w oczach rodziny i sąsiadów miałam zostać „starą, nieszczęśliwą zrzędą”.
– Teraz usiądziesz w kącie i będziesz gnić sama – usłyszałam od własnej siostry. – Tak się kończą rozwody.
Wtedy uwierzyłam, że moje życie dobiegło końca. Ale los postanowił inaczej.
W parku poznałam jego – Dawida. Młodszy o dwadzieścia lat, pełen życia.
– Ładna książka – zagaił, siadając obok.
– Dla takich jak ty to pewnie nuda – odparłam z przekąsem.
– Nie. Dla takich jak ja to zaproszenie do rozmowy – uśmiechnął się bezczelnie.
Rozmawialiśmy godzinę. Widziałam, jak patrzy na mnie – nie jak na starą kobietę, lecz jak na kogoś, kto wciąż może być piękny.
Zaczęło się od kawy, potem kino, aż wreszcie pierwsze pocałunki. A gdy po raz pierwszy spędziliśmy noc razem, zrozumiałam jedno: przez lata małżeństwa nie czułam się tak żywa.
– Wiesz, że to szaleństwo? – szepnęłam, leżąc obok niego.
– Najlepsze rzeczy w życiu zaczynają się od szaleństwa – odpowiedział, obejmując mnie mocno.
Ale gdy rodzina się dowiedziała, rozpętało się piekło.
– Ty się opamiętaj! – wrzeszczała matka. – Z chłopcem się zadajesz?! Wstydu nie masz?!
– To nie chłopiec, tylko mężczyzna – odparłam spokojnie. – A ja jestem kobietą. I mam prawo żyć, nie wegetować.
– Hańbisz rodzinę! – krzyczała siostra.
– Hańbą było życie z mężem, który mnie zdradzał – odpowiedziałam ostro. – To, co mam teraz, to wolność.
Plotki obiegły całe osiedle. Sąsiedzi patrzyli z pogardą, za plecami słyszałam szepty: „Stara wariatka, z młodym się zadaje”. Ale pierwszy raz od wielu lat nie bałam się.
Po rozwodzie miałam zostać starą, zgorzkniałą kobietą. Tymczasem odnalazłam siebie w gorącym romansie z młodszym mężczyzną.
Może nie potrwa to wiecznie. Może pewnego dnia zostanę sama. Ale dziś wiem jedno – wolę jedno lato w ogniu namiętności niż kolejne zimne lata w małżeńskim więzieniu.