Mój mąż, Janek, zawsze był oszczędny. Na początku naszego małżeństwa myślałam, że to zaleta. „Lepiej mieć pieniądze na czarną godzinę” – powtarzał, kiedy rezygnowaliśmy z wyjazdów czy kupna nowych rzeczy. Ale z czasem jego oszczędność zaczęła przypominać coś innego – obsesję.

Gdy urodził się nasz synek, Kacper, myślałam, że Janek zmieni swoje podejście. Dziecko to przecież nowe potrzeby, nowe wydatki. Ale on tylko zacieśnił kontrolę nad naszym budżetem. „Nie potrzebujemy drogiego wózka” – powiedział, kiedy próbowałam wybrać coś solidnego. „Stary piec działa, po co go wymieniać?” – powtarzał zimą, kiedy temperatura w domu spadała tak nisko, że musiałam ubierać Kacpra w dwie warstwy ubrań nawet w środku.

Zima była dla nas najtrudniejsza. Nasz dom był chłodny, bo Janek nie pozwalał włączać ogrzewania na pełną moc. „Przyzwyczailiśmy się” – mówił, wciągając na siebie sweter, ale ja widziałam, jak Kacper kaszle, jak jego małe rączki są wiecznie zimne.

Pewnego dnia, po kolejnym ataku kaszlu u Kacpra, poszłam do lekarza. „Wasze dziecko potrzebuje ciepłego, zdrowego środowiska” – powiedziała lekarka, patrząc na mnie z troską. „Czy w waszym domu jest wystarczająco ciepło?” Spuściłam wzrok, nie wiedząc, co odpowiedzieć.

Kiedy wróciłam do domu, próbowałam porozmawiać z Jankiem. „Kacper ciągle choruje. Musimy włączyć ogrzewanie, wymienić piec, zrobić coś z wilgocią w piwnicy!” – powiedziałam, czując, jak narasta we mnie frustracja.

Ale Janek tylko machnął ręką. „To nie przez to. Dzieci zawsze chorują zimą. Poza tym nie stać nas na te wszystkie rzeczy.”

„Nie stać nas?” – wykrzyknęłam. „Mamy oszczędności, a ty ich nie ruszasz! Na co czekasz? Na tę czarną godzinę, o której zawsze mówisz? Bo dla mnie ta czarna godzina już nadeszła! Patrzę, jak nasze dziecko choruje, a ty nic z tym nie robisz!”

Janek spojrzał na mnie z chłodem, który przeraził mnie bardziej niż zimno w naszym domu. „Nie rozumiesz, co to znaczy oszczędzać. Wydasz wszystko, a potem co? Będziesz narzekać, że nie mamy pieniędzy?”

Tej nocy, kiedy Kacper dostał gorączki, nie mogłam już dłużej czekać. Wzięłam go na ręce i pojechałam do rodziców. „Nie mogę tam zostać” – powiedziałam matce, gdy widziała moje łzy. „Janek nie zrozumie. Dla niego pieniądze są ważniejsze niż my.”

Przez kilka dni mieszkałam u rodziców, próbując ochłonąć i zrozumieć, co dalej. Janek dzwonił, ale jego słowa były pełne wyrzutów. „Nie przesadzaj” – mówił. „Przywieź Kacpra do domu, przestań robić dramat.”

Ale to nie był dramat – to była walka o zdrowie i bezpieczeństwo mojego dziecka.

W końcu postawiłam sprawę jasno. „Albo coś się zmieni, albo nie wrócimy” – powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy, gdy w końcu się spotkaliśmy.

Janek zamilkł. Może w końcu dotarło do niego, że jego oszczędność zniszczyła coś znacznie cenniejszego niż pieniądze – naszą rodzinę.