Kiedy wróciłam do rodzinnego domu po raz pierwszy od kilku miesięcy, zauważyłam, że coś jest nie tak. Na półkach brakowało starych zdjęć w ramkach, a w kącie salonu, gdzie zawsze stała pamiątkowa skrzynia naszej babci, było puste miejsce. Początkowo myślałam, że brat, który mieszkał w domu po śmierci rodziców, po prostu przestawił rzeczy. Jednak coś w jego spojrzeniu, kiedy zapytałam, co się stało, nie dawało mi spokoju.


– A, nic ważnego – powiedział wymijająco. – Zrobiłem trochę porządków.


Porządki? Ta skrzynia była czymś więcej niż tylko starym meblem. W środku znajdowały się rodzinne pamiątki – stare listy, biżuteria prababci, medal dziadka z wojny, a nawet nasz pierwszy album rodzinny. Były to rzeczy, które łączyły nas z przeszłością, które przypominały mi, kim jesteśmy i skąd pochodzimy.


– Co dokładnie zrobiłeś z tą skrzynią, Marek? – zapytałam, czując, jak serce zaczyna mi bić szybciej.


Uniknął mojego wzroku.


– Sprzedałem ją – przyznał w końcu. – Potrzebowałem pieniędzy.


Te słowa były jak cios.


– Sprzedałeś ją? – powtórzyłam, próbując zrozumieć, co właśnie usłyszałam. – Sprzedałeś nasze rodzinne pamiątki?


– To tylko rzeczy, Anka – odpowiedział z niecierpliwością w głosie. – Przestań dramatyzować. Te rzeczy tylko leżały w kącie i zbierały kurz.


– Tylko rzeczy? – poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. – Marek, to były wspomnienia naszej rodziny. Jak mogłeś podjąć taką decyzję bez konsultacji ze mną?


– Bo to ja tu mieszkam! – wybuchł. – To ja muszę płacić rachunki, dbać o ten dom, podczas gdy ty żyjesz swoim życiem gdzie indziej. Nie miałem wyboru.


Zapadła cisza. Patrzyłam na mojego brata, człowieka, którego znałam całe życie, i czułam, jak coś we mnie pęka. Nie chodziło tylko o to, że sprzedał te rzeczy. Chodziło o to, że zrobił to, nie pytając mnie o zdanie, nie zastanawiając się, co te pamiątki dla mnie znaczyły.


– Nie miałeś prawa tego zrobić – powiedziałam cicho, ale stanowczo. – To był dorobek całej naszej rodziny. Nie tylko twój.


– Nie rozumiesz, Anka – odpowiedział z rezygnacją. – Czasami trzeba podejmować trudne decyzje. Nie mogłem pozwolić, żeby ten dom mnie zrujnował.


Tego wieczoru długo siedziałam sama w pokoju, wpatrując się w puste miejsce, gdzie kiedyś stała skrzynia. Każdy przedmiot, który w niej był, miał swoją historię. Medal dziadka przypominał mi jego opowieści o wojnie. Listy babci do dziadka, pełne miłości, pokazywały, jak silne były ich uczucia mimo trudnych czasów. Te rzeczy były częścią naszej tożsamości, a teraz zniknęły na zawsze.


Przez kolejne dni starałam się jakoś pogodzić z tym, co się stało. Ale im więcej o tym myślałam, tym bardziej czułam gniew i żal. Nie potrafiłam zrozumieć, jak Marek mógł być tak lekkomyślny. Dlaczego nie zadzwonił? Dlaczego nie zapytał mnie o zdanie?


Zebrałam się na odwagę i postanowiłam porozmawiać z nim jeszcze raz.


– Marek, rozumiem, że było ci ciężko. Rozumiem, że mogłeś czuć się przytłoczony odpowiedzialnością za dom. Ale nie mogę zaakceptować tego, co zrobiłeś – powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. – Musimy jakoś to naprawić.


Spojrzał na mnie z wyrzutem, ale i z odrobiną wstydu.


– Anka, nie cofnę czasu – powiedział. – Ale jeśli to dla ciebie takie ważne, spróbuję skontaktować się z osobą, która kupiła te rzeczy. Może uda się coś odzyskać.


To nie było wiele, ale było to coś. Wiedziałam, że pełnego zadośćuczynienia nie będzie – większość przedmiotów mogła już być sprzedana dalej, zniknąć w czeluściach obcych domów. Ale przynajmniej Marek zrozumiał, jak bardzo mnie zranił.


Czy mogłam to zaakceptować? Nie do końca. Ale wiedziałam, że muszę znaleźć w sobie siłę, by iść dalej. Rodzinne pamiątki zniknęły, ale wspomnienia wciąż były we mnie. Może to wystarczy, by nie zapomnieć, skąd pochodzę. Może to wystarczy, by wybaczyć – choć nigdy nie zapomnieć.