Od tego czasu moi rodzice zostali zastąpieni przez krewnych mojego ojca. Dorastanie z dziadkami było dobre, świetnie się mną opiekowali, a moja babcia była bardzo dobrą kucharką.
Ale wciąż czułem różnicę między mną a innymi dziećmi, które miały przynajmniej jednego rodzica.
Chciałem też, żeby moja mama chodziła na szkolne przedstawienia i żeby była obecna na ceremonii ukończenia szkoły pod koniec mojej czwartej klasy.
Ale zacząłem jej szukać na poważnie, gdy miałem prawie trzydzieści lat. Pomysł przyszedł spontanicznie — przeglądałem stare foldery i przypadkowo znalazłem informacje o mojej mamie.
Wcześniej wygooglowałem mamę, znalazłem jej media społecznościowe, ale przez długi czas nie miałem odwagi się tam z nią skontaktować. Chciałem ją odwiedzić, ale moja przyjaciółka odmówiła.
Mogli tam mieszkać inni ludzie, więc po co ryzykować? Zebrałem się więc na odwagę i napisałem do niej osobistą wiadomość. Zadzwoniłem do jej syna.
Zaskakująco szybko odpowiedziała, bombardując mnie pytaniami o moje imię, ile mam lat i imię mojego ojca. Po otrzymaniu odpowiedzi, które wydawały się dobrym początkiem i potwierdzeniem, że była moją biologiczną matką, trafiłem na czarną listę.
Ukryła przede mną swoją stronę i zablokowała mnie w innych sieciach, gdy próbowałem pisać. Jej zachowanie jasno wskazywało, że nie chce się ze mną komunikować.
Nie rozumiem, jak można zrobić coś takiego własnemu dziecku. Jestem dorosły, nie proszę o pieniądze ani nic innego, a ona nawet nie chce ze mną rozmawiać.