Kiedyś mieszkałam w mieszkaniu komunalnym, ale kiedy miałam tego dość, poszłam zarabiać i dołożyłam wszelkich starań, aby zaoszczędzić pieniądze na rozwiązanie problemu mieszkaniowego. Nie udało się.
Po powrocie wynajęłam mieszkanie, bo wspólne mieszkanie z mamą nie wchodziło w grę. Nigdy nie było między nami normalnych relacji.
Kochała tylko moją siostrę, bo urodziła ją mężczyźnie, którego kochała. Zawsze kłóciła się z moim ojcem i obwiniała go za wszystkie swoje nieszczęścia.
Kiedy mój ojciec odszedł w zaświaty, zostawił mi w spadku mieszkanie. Był to jego przedmałżeński majątek, więc moja mama nie miała z nim nic wspólnego.
Teraz jestem jedynym prawnym właścicielem. Ale z jakiegoś powodu mama zdecydowała inaczej.
Przez pierwszy rok mieszkałam spokojnie w mieszkaniu ojca i nikt mi nie przeszkadzał. Myślałam, że mama i siostra zapomniały o moim istnieniu.
Ale ostatnio często mnie odwiedzały. Mama powiedziała, że chce zamieszkać ze mną, żeby zwolnić mieszkanie siostrze, bo musi poukładać sobie życie.
- Nie możesz się do nas dopasować? - Mama wciąż powtarza.
Nie chcę z nią mieszkać. Odmówiłam jej i poprosiłam, żeby opuściła moje terytorium. Mama się na mnie za to zemściła.
Rozpuszcza plotki na mój temat i płacze sąsiadom, że zostawiłam ją bez dachu nad głową. Niektórzy "zaniepokojeni" sąsiedzi złożyli nawet na mnie skargę.
Ogólnie rzecz biorąc, moi krewni próbują mnie eksmitować wszelkimi możliwymi sposobami, chociaż mój pobyt tutaj jest całkiem legalny. Nie czuję się winna.
Nigdy nie byłam blisko z matką, więc nie mam współczucia. Nie chcę mieszkać z człowiekiem, który zrobił mi w życiu tyle paskudnych rzeczy.
I zdaję sobie sprawę, że jeśli zamieszkamy razem, będziemy żyły jak pies z kotem. Siostra jest ulubienicą mamy, ale o rodzicach nic nie myśli.
Nie zamierzam jednak wkroczyć do akcji i zapomnieć o wszystkich starych urazach. Jeśli mama nie da mi spokoju, sprzedam dom i kupię mieszkanie w innym mieście, żeby uciec od tej rodziny pełnej żalu.