Ja i mój mąż znaleźliśmy się w takiej sytuacji. Moja mama po prostu nas wykorzystała, knując w sprawie pomocy przy naszej córce.
Pobraliśmy się cztery lata temu. Po kilku latach w rodzinie pojawiła się nasza cudowna dziewczynka, nasz cukierek Ulcia, tak często nazywa ją tata, a za każdym razem Ulę zalewa zaraźliwy śmiech, słysząc to, nie sposób się nie śmiać.
Kochamy naszą córkę, ale czasami, wiesz, chcesz zwrócić większą uwagę na siebie. Marzyliśmy z ukochanym o wycieczce nad morze.
Marzyliśmy o wspólnym sobotnim obiedzie, przyszła do nas moja mama, trochę się rozluźniliśmy, a mój mąż wypowiedział swoje myśli na głos:
- Eh, chciałoby się pojechać nad morze na weekend. Szkoda, że Ulcia jest jeszcze na to za mała. Ale nic, kiedy nasze kochanie dorośnie, pojedziemy, prawda, córko?
Ula jak zwykle roześmiała się, gdy usłyszała o sobie, a mama nagle kontynuowała temat:
- A ja mam koleżankę, niedawno pojechała z synem i synową na wakacje, zapłacili za jej wyjazd, a ona pomagała im tam z wnuczką, syn i synowa do dziś wspominają, jak dobrze spędzili wakacje.
Tak przejrzystej aluzji trudno było nie zrozumieć. Spojrzeliśmy z mężem na siebie i ostrożnie skomentowałam: - Prześpimy się z tą myślą.
Mama jednak wyskoczyła z własnym pomysłem: - Co tam spanie, kupujemy vouchery i jedziemy!
Mąż optymistycznie dołączył do teściowej: - Rzeczywiście, usiądźmy dziś, "poszperajmy" po agencjach i znajdźmy coś odpowiedniego!
Nie miałam innego wyjścia, jak tylko się zgodzić! Uleńka, zdając sobie sprawę, że wkrótce będzie nad morzem, klasnęła w dłonie: - Hurra! Czy będą delfiny?
Rozchmurzyliśmy się: - Oczywiście, że będą!
Wypiliśmy kolejnego drinka za nadchodzące wakacje, odprowadziliśmy mamę, a potem, nie odkładając tego na później, usiedliśmy przy laptopie i znaleźliśmy to, czego chcieliśmy — dwutygodniową wycieczkę nad błękitne morze.
Wykonaliśmy telefon, ucieszyliśmy mamę, że wyjeżdżamy za tydzień i zaczęliśmy przygotowywać się do wyjazdu i wakacji, ustalając, co musimy kupić i ile pieniędzy zabrać nad morze.
Na miejsce wypoczynku dotarliśmy bez żadnych problemów, przewodnik spisał się idealnie, zapewniając dowóz z lotniska. Zbliżał się wieczór, więc postanowiliśmy porządnie wypocząć, aby z nowymi siłami, rano "wystartować" na wakacje.
Mama nocowała w osobnym pokoju, było też łóżeczko, więc z mężem mieliśmy jak najlepsze nadzieje na większość naszego urlopu nad morzem. Następny dzień spędziliśmy na plaży, a wieczorem zajrzałam do pokoju mamy.
Poszła już spać, ale chciałam zmienić jej plany: - Mamo, zabierz Uleńkę do swojego pokoju, wieczorem chcemy iść z we dwoje do restauracji i na dyskotekę.
Mama podkrążyła oczy: - No proszę, dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej, a ja jutro o szóstej rano mam wycieczkę, pojutrze też, z dobrym rabatem...
Byłam po prostu w szoku: - Mamo, jakie wycieczki, dałam ci pieniądze, żebyś mogła kupić lody z wnuczką, i na huśtawkach pojeździć, i wszystko inne, a ty wydałaś je na wycieczki, i nas zawiodłaś!
Mama zrobiła winną minę: - Przepraszam, miałam ochotę... Po wycieczkach jestem cała twoja!
Minęły dwa dni. Mieliśmy ograniczony wybór — Ula chciała albo pływać, albo chodzić po parku z przejażdżkami. Więc to właśnie zrobiliśmy.
Oczywiście mój mąż nie był zachwycony chęcią teściowej do zabawy jego kosztem, ale robił dobrą minę do złej gry, mając nadzieję, że wszystko się ułoży. Babcia bezpiecznie przejechała przez zabytki, ale nie rozpoczęła swoich obowiązków, powołując się na swoją niedyspozycję i obawę, że zarazi wnuczkę.
Kilka dni później zastałam mamę jedzącą lody i spacerującą beztrosko brzegiem morza w dobrym nastroju i, jak się wydaje, w równie dobrym stanie zdrowia. Kiedy podeszłam do niej, zostawiwszy męża z Ulą przy stoisku ze słodyczami, mama nawet nie zadała sobie trudu, by się usprawiedliwić, a w odpowiedzi na moje oburzenie przeszła do ataku:
- Co z tego, że chodzę z lodami, pierwszy raz mam takie wakacje, a ty masz jeszcze wszystko przed sobą!
Nie kontaktowałam się już z matką, zrozumiawszy jej stanowisko. Powiedziałam mężowi, że nie mogę polegać na babci, a przez resztę czasu, po dostosowaniu naszych wspaniałych planów na wakacje, pływaliśmy, opalaliśmy się i bawiliśmy się razem z naszym dzieckiem.
Kiedy lecieliśmy do domu, odjechaliśmy różnymi taksówkami. Mama nawet nie powiedziała "dziękuję" za spędzenie czasu nad morzem na nasz koszt.
Relacje z nią stały się bardziej niż napięte. Dzwonimy do siebie tylko raz w tygodniu, a jeszcze niedawno nawet nie wyobrażałam sobie, że moja mama wykona taki "ruch"!