Problem w tym, że żyją z dnia na dzień i nie potrafią wziąć odpowiedzialności za swoje czyny. Iga wyszła za mąż zaraz po ukończeniu studiów. Mój mąż i ja byliśmy przeciwni wczesnemu małżeństwu, ale czy ona nas posłuchała?
Chcielibyśmy, żeby stanęła na nogi, ale ona stworzyła rodzinę na pustym gruncie. Ponieważ nie mogliśmy namówić naszej córki do cierpliwości, musieliśmy zorganizować wesele.
Oczywiście wszystkie wydatki spadły na nasze barki, ponieważ nowożeńcy nie mieli żadnych oszczędności. Wszystkie pieniądze, które dostali, wydali na różne bzdury.
Wynajęli sobie osobne mieszkanie i zaczęli pławić się w luksusie. Kiedy pieniądze z wesela się skończyły, popadli w długi. Nie starczało im pieniędzy na życie i czynsz.
Tłumaczyliśmy naszej córce, że powinna nauczyć się oszczędzać i żyć w granicach swoich możliwości, ale ona tylko udawała, że rozumie.
Myśleliśmy, że z czasem młoda rodzina wejdzie w rytm i się dostosuje. Nie stało się to jednak w ciągu roku czy dwóch.
Żyją z dnia na dzień, wydają swoje pensje na prawo i lewo, a potem przychodzą do nas z wyciągniętą ręką.
Początkowo planowaliśmy z mężem nie pomagać młodej rodzinie, ale nagle moja córka powiedziała, że spodziewa się dziecka. Oczywiście było nam jej żal, więc nie mogliśmy się odwrócić.
Myśleliśmy, że oni spoważnieją, zdadzą sobie sprawę, że nadszedł czas, aby zabrać się za robotę i nie będą robić więcej bzdur. Musieliśmy rozwiązać kwestię mieszkaniową.
Wszyscy zdawali sobie sprawę, że jeśli moja córka pójdzie na urlop macierzyński, mój zięć nie będzie w stanie zapłacić za wynajęte mieszkanie. Byliśmy gotowi sprzedać domek letniskowy, aby pomóc im w spłacie pierwszej raty, ale moja córka odmówiła.
Powiedziała, że nie poradzą sobie również z kredytem hipotecznym, a rodzice zięcia nie mogą pomóc. Powiedzieli, że nadal będą mieszkać w wynajętym mieszkaniu, a jeśli nie będzie ich na to stać, wprowadzą się do rodziców Dominika.
Wspieraliśmy młodą rodzinę "od" do "do". Pieniądze w ich rękach po prostu się rozpływały, a wraz z pojawieniem się wnuka nie zostawały ani na chwilę. Bez względu na to, ile im dasz, nigdy nie wystarczy.
I ta sytuacja zaczęła mnie irytować. Oznacza to, że nie wiedzą, jak zarabiać pieniądze, ale są dobrzy w ich wydawaniu. Zasugerowałam córce, żeby zostawiła dziecko z teściową i poszła do pracy.
Tym bardziej że teśćiowa była już wtedy na emeryturze, a dziecko pomogłoby jej rozjaśnić codzienność. Iga po raz pierwszy mnie wysłuchała.
Myślałam, że wszystko wróci do normy, bo teściowa nie poprosiła ich o pieniądze za opiekę nad wnukiem. Powinni mieć wystarczająco dużo pieniędzy, a jednak nie mieli. Nic dziwnego!
Córka wydawała połowę swojej pensji na zakupy spożywcze, a drugą połowę na ubrania. Przez dwa tygodnie ona i zięć żyli jak królowie, a potem wrócili do żebrania.
Od czterech lat ciągniemy ich na naszych plecach. Niedługo przejdziemy na emeryturę, co wtedy będzie?
Ustaliliśmy z teściową córki, że teraz wszystko będziemy kupować tylko dla wnuka, a naszym dzieciom nie damy ani grosza, dopóki nie nauczą się gospodarować pieniędzmi. Musimy dać im nauczkę, bo nie rozumieją ładnie.