Jeśli Irka zrobiła coś złego lub dziecko płakało, babcia natychmiast zaczynała przeklinać. Żebyście zrozumieli, moja córka ma dopiero sześć lat.
Mam córkę Irkę, a wkrótce urodzi się kolejne dziecko. Moja córka często przebywała z nianią, ponieważ nie poszłam jeszcze na urlop macierzyński.
Chodzi do przedszkola ze zmiennym nastrojem, więc bez pomocy nie ma mowy.
Niania zostawała zazwyczaj do obiadu, a potem przychodziła teściowa. Moja mama pracowała, więc nie mogła pomagać.
Ale właśnie kilka miesięcy temu przeszła na emeryturę i powiedziała, że może przejąć opiekę od teściowej.
- Możesz zrezygnować z opiekunki. Jeśli mi zapłacisz, będę niańczyć Irkę przez cały dzień. Dorobię do emerytury, a ty będziesz spokojniejsza.
Spodobał mi się ten pomysł. Jednak po kilku tygodniach moja córka zaczęła wpadać w napady złości i prosić mnie o odesłanie babci lub wezwanie tej drugiej babci.
Bez względu na to, jak bardzo starałam się dowiedzieć, jaki jest tego powód, milczała jak zaklęta.
Każdego ranka Irka musiała wychodzić do domu babci. Pytałam nawet mamę, co się dzieje, ale ona mówiła, że wszystko jest w porządku.
W zeszłym tygodniu dyrektor zwolnił nas wcześniej, ponieważ musieli naprawić komputery. Postanowiłam od razu odebrać córkę i pojechać z nią do domu. Nie dzwoniłam, bo po co?
Mama pewnie nie spodziewała się mnie zobaczyć. Kiedy weszłam, zobaczyłam, że Irenka płacze.
Córka powiedziała, że Gabryś stłukł talerz i babcia ją zbeształa. Gabryś to dwuletni syn mojego brata.
Mama powiedziała, że musi wyjść, poprosiła Irenkę, żeby się nim zaopiekowała, a ona tego nie zrobiła.
- Więc chciałaś, żeby jedno dziecko opiekowało się drugim?! - zastanawiałam się.
Mama nic nie odpowiedziała, wzięła mojego bratanka na ręce i poszła do drugiego pokoju. Ubrałam córkę i poszłyśmy do domu.
Po drodze Irka powiedziała mi, że babcia kazała jej pilnować Gabrysia. Nie lubiła tego, bo chciała się bawić. I zawsze była obwiniana za niegrzeczne zachowanie kuzyna.
- Zajmowała się swoimi sprawami, a ja byłam zmuszona zabawiać Gabrysia, żeby jej nie rozpraszał. Raz uderzył się w szafkę nocną i płakał, a babcia postawiła mnie w kącie na dwie godziny — płakała moja córka.
Byłam oszołomiona, ponieważ nie spodziewałam się czegoś takiego po mojej matce. Zażądałam od mamy wyjaśnień.
Powiedziała, że postanowiła szyć w domu, a dzieci ją rozpraszały. Sprowadziła więc Irenkę, aby opiekowała się dzieckiem. Dlaczego? Jest dużą dziewczynką.
- Niech trenuje, wkrótce będzie miała brata. Lepiej nie przeklinaj, ale podziękuj mi — powiedziała mi matka.
Teraz znów mamy nianię. Nawiasem mówiąc, nawet nie planowałam robić niani z Ireny, mam dziecko dla siebie, nie dla niej.
Mama nie widzi problemu, nie rozumie, dlaczego nie przyprowadzam jej wnuczki. Ale już się nauczyłam — czasem lepiej zwrócić się o pomoc do obcych niż do krewnych.