Zwłaszcza między krewnymi. Kiedyś się z tym spotkaliśmy. Mieszkaliśmy w stolicy, mieszkanie było przestronne, więc zaprosiliśmy matkę mojej żony, żeby z nami zamieszkała.
Mieszkaliśmy tak przez rok. Moja żona ma też ciotkę, siostrę swojej matki. Mieszkała ona od czasów studenckich w jednym z dużych miast, ale los jej siostry jeszcze jakiś czas temu mało ją interesował.
Chociaż teściowa mieszkała na wsi przez długi czas. A tam, z jej słabym zdrowiem, nie było łatwo żyć. I dopóki siostra teściowej nie dowiedziała się, że jej krewna mieszka w Warszawie, nawet do niej nie pisała ani nie dzwoniła.
I wtedy rozeszła się wieść, że córka jej siostry wyszła za mąż i mieszka w Warszawie, a sama siostra wprowadziła się do nich. Od razu zaczęła dzwonić. Teściowa na początku się ucieszyła, dawno nie widziała siostry.
Pewnego dnia ta ciotka i jej dwoje dorosłych dzieci znaleźli się w naszym mieszkaniu. Wróciłem z pracy i mieliśmy cały dom pełen gości. Uwielbiam gości, moja żona i ja często zapraszamy znajomych, kolegów z pracy i przyjaciół.
Ci krewni okazali się całkiem towarzyscy. Wymieniliśmy się kontaktami. Powiedzieli, że przyjechali do stolicy na jeden dzień i postanowili nas odwiedzić.
Od tego dnia minęło kilka miesięcy. Krewni mojej żony zaczęli nas często odwiedzać. Moja siostrzenica przyjechała kilka razy, pokazaliśmy jej Warszawę, chodziliśmy do teatrów i muzeów.
Ciotka mojej żony również odwiedziła nas dwa razy. Często dzwonili ze świątecznymi życzeniami. Nie mogliśmy nawet myśleć, że wszystko może się zmienić.
Chcieliśmy kupić ładny dom w okolicy. Duży, z ładnym ogrodem. Marzyliśmy o czymś takim od dawna. Zaczęliśmy więc konsultować z krewnymi, jak i gdzie go kupić. Tak, żeby można było dojechać do pracy i żeby wszystko było blisko.
Chcieliśmy żyć na powietrzu, mieliśmy dość tej dusznej stolicy. Jak nasi krewni odwodzili nas od tej decyzji! Ciotka dzwoniła wiele razy do mojej żony, potem do mnie, do teściowej. Ale zdecydowaliśmy, że na pewno kupimy dom.
Znaleźliśmy odpowiednią opcję, obejrzeliśmy ją. W takim domu dobrze było przyjąć dowolną liczbę gości. Więc moja żona i ja przewidywaliśmy, że będziemy mieli kogoś, kto będzie z nami mieszkał i spędzał wakacje przez cały czas.
Wprowadziliśmy się i zabraliśmy ze sobą teściową. Zadomowiliśmy się. Nagle telefony od krewnych ustały. Nie interesowali się nami.
Myślę, że nie dokładnie nami, ale miejscem, w którym mieszkaliśmy. Moja żona była zdenerwowana, ale próbowałem jej wytłumaczyć, że to się zdarza. Prawda jest taka, że to niedobrze, że wśród własnych krewnych są tacy merkantylni ludzie.
Moja teściowa też się martwi, myśli, że w jakiś sposób obraziła swoją siostrę. Nie może uwierzyć, że znów jest z nią w kontakcie tylko z powodu mieszkania. Ale to prawda.
Zniszczyliśmy nadzieję krewnych na życie w Warszawie o każdej porze roku. Byli zainteresowani tym, a nie komunikacją z nami.