Tego dnia zmarła jego żona, Marzena — partnerka, przyjaciółka i największe oparcie, z którą spędził ponad trzy dekady życia. Choć dziennikarz zawsze chronił swoją rodzinę przed światem mediów, tym razem tragedia przebiła tę barierę i odsłoniła emocje, o których dotąd mówił niezwykle rzadko.
Miłość, która dojrzewała przez lata
Ich historia zaczęła się zwyczajnie — na targach spożywczych. On był konferansjerem, ona pracowała przy stoisku. Jedno przypadkowe spotkanie, rozmowa między stoiskami… i tak narodziła się relacja, która w ciągu roku doprowadziła do ślubu.
Przez kolejne lata budowali swoją codzienność, wychowując córkę Luizę i syna Szymona z poprzedniego związku Babiarza. To była rodzina, której siła tkwiła nie w medialnym blasku, lecz w tym, co dziennikarz określał jako „wspólny system wartości, większy niż romantyzm”.
– Nie musimy być tacy sami, by być razem. Łączy nas fundament, który przetrwa wszystko – mówił w jednym z wywiadów.
Choroba, o której mówili szeptem
Marzena Babiarz przez długi czas walczyła z ciężką chorobą. Choć jej mąż pracował w mediach, nie szukał współczucia ani rozgłosu. Wyznał jedynie raz, publicznie:
– Choroba dotknęła najpierw mnie, teraz dotyka moją żonę. Ale wierzę, że Pan Bóg prowadzi nas przez to razem.
Ich życie zmieniło się w rytm wizyt lekarskich, cierpliwej opieki i cichej, codziennej walki o kolejny spokojny dzień. Jej śmierć zamknęła pewien rozdział, ale otworzyła kolejny — pełen pytań o przyszłość i duchowe wyzwania, którym dziennikarz musi teraz sprostać.
Dlaczego Babiarz nie może przyjąć sakramentów na pogrzebie żony?
Wśród poruszonych informacji jedna szczególnie zwróciła uwagę opinii publicznej: Przemysław Babiarz nie może przystępować do sakramentów, nawet podczas pogrzebu żony.
Dziennikarz wyznał kiedyś otwarcie:
– Popełniłem w życiu błąd. Nie mogę przyjmować sakramentów, bo żyję w związku niesakramentalnym. To konsekwencja decyzji, której nie cofam i za którą biorę odpowiedzialność.
Jego pierwsze małżeństwo nie zostało unieważnione przez Kościół, dlatego związek z Marzeną nie mógł zostać uznany za sakramentalny. Zgodnie z nauczaniem Kościoła katolickiego, takie osoby nie mogą przystępować do Eucharystii.
To trudna, bolesna sytuacja — zwłaszcza w chwili, gdy żegna się najbliższą osobę.
„Gdyby jej zabrakło…” – słowa, które dziś bolą podwójnie
Przemysław Babiarz nigdy nie ukrywał, jak wielkim wsparciem była dla niego Marzena. W jednym z wywiadów powiedział słowa, które dziś nabierają wyjątkowego znaczenia:
– To kobieta na całe życie. Gdyby jej kiedyś zabrakło, nie potrafiłbym sobie wyobrazić innej u boku. Wierzę, że po drugiej stronie również będziemy razem.
Dla wielu fanów i widzów są to słowa szczerego, pełnego oddania mężczyzny, który nie stracił wiary w miłość — mimo życiowych trudności.
Cichy dramat człowieka znanego z telewizji
Przemysław Babiarz od lat kojarzy się z profesjonalizmem, spokojem i harmonijnym stylem komentowania sportu. Tymczasem jego życie osobiste pokazuje, że nawet osoby stojące na świeczniku mierzą się z doświadczeniami, które rozdzierają serce.
Śmierć żony i brak możliwości przyjęcia sakramentów w tak ważnym momencie jest dla niego ogromnym duchowym wyzwaniem. Dziennikarz jednak już wcześniej podkreślał:
– Wierność ma sens. Bez niej świat się rozpada.
Dziś to zdanie brzmi jak podsumowanie całego ich małżeństwa — opartego na miłości, wartościach i głębokiej wierze.