Po nagłej śmierci Barbary Sienkiewicz – aktorki, ale przede wszystkim samotnej matki dwójki dzieci – wiele osób zadawało sobie pytanie: co stanie się z Anią i Piotrusiem? Dziś znamy odpowiedź. Po miesiącach niepewności i licznych komplikacjach prawnych sąd podjął decyzję. Bliźnięta trafiły pod skrzydła osoby, której ufała sama ich mama.

Barbara Sienkiewicz zapisała się w historii nie tylko jako artystka scen warszawskich teatrów i głos znany z dzieciństwa z bajek, lecz także jako „najstarsza matka w Polsce”. Gdy w 2015 roku, mając 60 lat, urodziła bliźnięta – Anię i Piotrusia – rozpętała się ogólnopolska dyskusja. Jedni podziwiali jej odwagę, inni krytykowali decyzję. Ona sama pozostała poza medialnym zgiełkiem, skupiając się na dzieciach i ich wychowaniu. W wywiadach powtarzała: to one są sensem mojego życia.

Wychowywała dzieci sama, bez wsparcia partnera, zmagając się z ograniczonymi środkami, ale z ogromną determinacją. Jej historia była opowieścią o cichej sile i miłości, która nie pyta o wiek, status ani opinie innych. Dlatego jej nagła śmierć 7 czerwca 2024 roku była szokiem nie tylko dla najbliższych, ale i dla tysięcy ludzi, którzy śledzili losy tej niezwykłej matki.

Ania i Piotruś, dziś 10-letni, nagle zostali całkowicie sami. Ich mama nie zostawiła testamentu, a opieka nad dziećmi – choć była przez nią wcześniej omawiana z bliskimi – nie została formalnie uregulowana. W efekcie dzieci trafiły do placówki opiekuńczej. Utrata mamy, utrata domu, rozstanie z codziennością – to wszystko spadło na nich jednocześnie.

Wielu ludzi zgłosiło chęć pomocy. Pojawiły się osoby, które znały Barbarę, a także rodziny gotowe przyjąć dzieci. Ale sprawa wymagała decyzji sądu – zgodnej nie tylko z przepisami, ale przede wszystkim z dobrem dzieci.

W końcu zapadł wyczekiwany wyrok. Jak potwierdziła posłanka Wanda Nowicka, opiekę nad bliźniętami przejęła osoba wskazana przez Barbarę Sienkiewicz jeszcze za jej życia – jej zaufany pełnomocnik prawny. To człowiek, który znał rodzinę i był gotów nie tylko wypełnić formalności, ale zapewnić dzieciom stabilność, opiekę i ochronę przed światem zewnętrznym.

Tożsamość opiekuna pozostaje utajniona – wszystko po to, by chronić prywatność dzieci. Nie będą wystawione na medialną ciekawość ani emocjonalną presję. Będą mogły wrócić do codzienności i przeżywać żałobę w swoim rytmie – bez kamer i fleszy.

Sprawa dzieci Barbary Sienkiewicz pokazała, jak wiele emocji potrafi wzbudzić cicha tragedia. Tysiące ludzi w Polsce zadawało pytania, oferowało pomoc, apelowało o szybkie działania. I choć droga do znalezienia opiekuna nie była prosta, zakończyła się pozytywnym finałem. Dzieci są w dobrych rękach.