Dom rodzinny zawsze miał dla mnie szczególne znaczenie. W jego ścianach kryły się wspomnienia mojego dzieciństwa – zapach niedzielnych obiadów, dźwięk kroków mamy w kuchni, wieczorne rozmowy przy herbacie. Przez lata myślałam, że choć życie nas podzieliło, ten dom pozostanie symbolem rodzinnej jedności.
Myliłam się.
— Zosiu, to przecież logiczne — powiedział brat, siedząc na przeciwko mnie przy stole, który pamiętał jeszcze nasze dzieciństwo. — Ty masz swoje życie, swoje mieszkanie. Ja tutaj mieszkałem z rodzicami do końca, opiekowałem się nimi. Należy mi się więcej.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
— Naprawdę to mówisz? — głos miałam spokojny, choć w środku kipiałam od emocji.
— Nie udawaj, że tego nie rozumiesz — westchnął, jakby tłumaczył coś dziecku. — Rodzice zawsze chcieli, żebym miał więcej, bo wiedzieli, że jestem tym, który zostanie na miejscu, który się wszystkim zajmie.
— Więc dlatego przez całe dzieciństwo dostawałeś nowe zabawki, lepsze ubrania? Dlatego to ciebie wysłali na studia, kiedy ja musiałam pracować po szkole, żeby się utrzymać?
— Nie mów, że ci było źle! — burknął. — Dali ci dach nad głową, wychowali cię!
— Mnie? — prychnęłam gorzko. — A tobie nie?
Patrzył na mnie uparcie, jakby czekał, aż w końcu się poddam. Jakbym zawsze musiała być tą, która rezygnuje.
— Rodzice zapisali majątek po równo — przypomniałam mu.
— Ale to niesprawiedliwe! — uniósł głos. — Ja byłem z nimi do końca! A ty? Przyjeżdżałaś od święta i myślisz, że to wystarczy?!
Zacisnęłam palce na krawędzi stołu.
— Nie było mnie, bo nie mogłam tu być. Zawsze traktowali mnie jak kogoś gorszego. Jakbyś tylko ty się liczył, jakbym ja była dodatkiem. Nigdy nie czułam się w tym domu jak w swoim.
— I właśnie dlatego powinnaś mi oddać swoją część! — rzucił bez cienia wahania.
— Nie — powiedziałam stanowczo.
— Zosiu, nie bądź egoistką!
Parsknęłam gorzkim śmiechem.
— Całe życie dostawałeś więcej. I nadal ci mało?
Nie odpowiedział. Widziałam w jego oczach gniew, ale i coś jeszcze – pewność, że mu ulegnę. Bo przecież zawsze mu ustępowałam.
Ale tym razem nie zamierzałam.
Wstałam powoli, odsunęłam krzesło i spojrzałam na niego ostatni raz.
— Podzielimy majątek zgodnie z wolą rodziców. Nic więcej.
Odwróciłam się i wyszłam, zostawiając go samego w tym domu, który zawsze był bardziej jego niż mój.
Nie odwróciłam się. Nie chciałam widzieć jego rozczarowania.
Bo po raz pierwszy w życiu to ja coś dostałam. I nie zamierzałam tego oddać.