Ten dom był dla mnie wszystkim. Był miejscem, gdzie zaczęło się moje małżeństwo, gdzie wychowałam dzieci, gdzie płakałam i śmiałam się przez całe życie. Każda ściana, każde skrzypnięcie podłogi miało w sobie historię. Myślałam, że moje dzieci to rozumieją.
Ale moja córka, Karolina, widziała to inaczej.
„Mamo, powinnaś sprzedać ten dom” – powiedziała pewnego dnia, gdy siedziałyśmy przy kuchennym stole.
Spojrzałam na nią zaskoczona.
„Sprzedać? Dlaczego?”
Westchnęła, jakbym nie rozumiała czegoś oczywistego.
„Bo jest za duży. Po co ci on? Przecież mieszkasz tu sama. Mogłabyś kupić coś mniejszego, wygodniejszego, a resztę pieniędzy przekazać mi. Miałabym na wkład własny do mieszkania.”
Zamarłam.
Czy naprawdę chciała ode mnie pieniędzy kosztem mojego domu?
„Karolina, ale ja tu żyję” – powiedziałam cicho.
Przewróciła oczami.
„Mamo, jesteś już w takim wieku, że powinnaś myśleć rozsądnie. Przecież i tak nie będziesz tu mieszkać wiecznie.”
Nie będziesz tu mieszkać wiecznie.
Te słowa utkwiły mi w sercu jak nóż.
„Ale to jest mój dom” – odpowiedziałam stanowczo. „Tu są moje wspomnienia, całe moje życie.”
„Wspomnieniami nie zapłacisz rachunków” – rzuciła chłodno.
Czy naprawdę widziała mnie tylko jako przeszkodę do swojego szczęścia?
Przez kolejne tygodnie temat wracał jak bumerang. Karolina próbowała mnie przekonać, że powinnam sprzedać dom, że to rozsądne, że ona potrzebuje pieniędzy „bardziej niż ja”.
A ja zaczęłam się zastanawiać… Czy ja naprawdę nic już dla niej nie znaczę, skoro widzi we mnie tylko klucz do gotówki?
Dziś siedzę w tym domu, który nagle stał się dla mojej córki problemem. Patrzę na stare fotografie, na ściany, które pamiętają moje życie, i zastanawiam się: kiedy przestałam być matką, a stałam się przeszkodą?