Kiedyś myślałam, że przyjaźń jest jak solidny most – coś, co przetrwa każdy sztorm, każdą burzę. Znałyśmy się od dziecka. Ja, Kasia i Ewa byłyśmy nierozłączne. Razem chodziłyśmy do szkoły, spędzałyśmy każdą wolną chwilę na wspólnych zabawach, potem plotkach i snuciu planów na przyszłość. Wydawało mi się, że zawsze będziemy trzymały się razem, że żadna życiowa zmiana nie zdoła nas rozdzielić. Ale życie miało inny plan.


Wszystko zaczęło się, gdy zdecydowałam się na coś, czego one nigdy nie rozumiały. Po liceum postanowiłam wyjechać do dużego miasta na studia. Ewa i Kasia zostały w naszej małej miejscowości. Mówiły, że nie mają potrzeby zmieniać swojego życia, że to tutaj czują się najlepiej. Byłam inna – czułam, że muszę wyrwać się z tego miejsca, że muszę spróbować czegoś więcej.


– I co, zostawisz nas? – zapytała Ewa, gdy powiedziałam im o swoich planach.


– Nie zostawiam was – odpowiedziałam, czując, że łzy napływają mi do oczu. – To tylko wyjazd. Przecież będziemy się widywać, dzwonić, pisać.


– Pewnie – wtrąciła Kasia z gorzkim uśmiechem. – Zawsze tak mówią ci, którzy wyjeżdżają. A potem zapominają o starych znajomych.


To bolało, ale wtedy myślałam, że to tylko chwilowe emocje. Przecież byłyśmy jak siostry. Wierzyłam, że odległość niczego między nami nie zmieni.


Na początku rzeczywiście dzwoniłyśmy do siebie regularnie. Opowiadałam im o moim życiu w mieście, o studiach, nowych znajomych, o tym, jak trudno jest odnaleźć się w wielkim świecie. One mówiły o swoim życiu – Ewa pracowała w miejscowym sklepie, Kasia wyszła za mąż i spodziewała się dziecka. Ale z czasem rozmowy stawały się coraz krótsze, coraz rzadsze. Czułam, że coś się między nami zmienia.


Podczas jednego z moich powrotów do rodzinnej miejscowości postanowiłam je odwiedzić. Spotkałyśmy się w naszej ulubionej kawiarni, gdzie kiedyś spędzałyśmy godziny na rozmowach. Ale tamtego dnia rozmowa była inna – pełna chłodu, niedopowiedzeń.


– Pewnie w tym wielkim mieście masz już nowych przyjaciół – powiedziała Kasia, patrząc na mnie z cieniem ironii w oczach.


– Nie rozumiem, co masz na myśli – odparłam, próbując ukryć narastający niepokój.


– My tu żyjemy swoim życiem, a ty… ty już nie pasujesz do tego miejsca – dodała Ewa, jakby zamykając temat.


Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Czułam, jakby między nami wyrósł mur, którego nie potrafiłam przeskoczyć.


Z czasem kontakt całkiem się urwał. Próbowałam dzwonić, pisać, ale ich odpowiedzi były coraz rzadsze i coraz bardziej zdawkowe. Kiedy odwiedzałam rodzinne strony, unikały mnie. Słyszałam od innych, że mówią o mnie jako o „tej, co myśli, że jest lepsza, bo wyjechała”. A ja? Ja nigdy nie czułam się lepsza. Po prostu wybrałam inną drogę.


Teraz, gdy patrzę na stare zdjęcia – trzy dziewczyny z uśmiechami pełnymi marzeń i wiary w przyszłość – zastanawiam się, co poszło nie tak. Czy to ja zawiodłam? Czy moje marzenia o innym życiu sprawiły, że stałam się dla nich obca? Czy mogłam zrobić coś, żeby nasza przyjaźń przetrwała?


Czasami marzę, żeby zadzwonić do nich jeszcze raz, powiedzieć, że nadal mi na nich zależy, że wciąż są dla mnie ważne. Ale boję się, że usłyszę tylko chłodne „Nie mamy o czym rozmawiać.”


W głębi serca wiem, że nic już nie będzie takie samo. Że nasze drogi rozeszły się na zawsze. I choć wybrałam życie, które kocham, tęsknię za tymi, które kiedyś były jego największą częścią.