Od zawsze czekałam na weekendy, kiedy moja wnuczka, Martyna, przyjeżdżała do mnie na obiady. Uwielbiałam patrzeć, jak dorasta – z małej dziewczynki, która przynosiła mi rysunki, zmieniła się w nastolatkę z telefonem w ręce, zawsze zajętą rozmowami i zdjęciami.


Ale ostatnio coś się zmieniło. Martyna stała się chłodniejsza, bardziej zdystansowana. Kiedyś chętnie opowiadała mi o szkole, koleżankach i swoich zainteresowaniach, teraz odpowiadała zdawkowo, zerkając na ekran telefonu.


W pewien sobotni wieczór, podczas kolacji, próbowałam z nią porozmawiać.


– Martynko, co słychać w szkole? Jak tam twoje koleżanki?


Spojrzała na mnie znudzona.


– Babciu, wszystko w porządku – rzuciła, a potem szybko dodała: – Możemy już skończyć? Muszę wrzucić coś na Instagram.


– Na co? – zapytałam, próbując ukryć zakłopotanie.


Martyna spojrzała na mnie, jakbym była z innej planety.


– Babciu, Instagram. To media społecznościowe. Wszyscy to mają.


– Aha… – odpowiedziałam cicho.


Czułam, jak między nami rośnie przepaść. Następnego dnia, gdy znowu zerkała w telefon, zebrałam się na odwagę i zapytałam:


– Martynko, może pokażesz mi, jak to działa?


Wzruszyła ramionami.


– Babciu, to nie dla ciebie. I tak nie zrozumiesz.


Te słowa zabolały mnie bardziej, niż chciałam przyznać. Nie zrozumiem? Dlaczego moja wnuczka myślała, że jestem za stara, żeby nauczyć się czegoś nowego? Kiedy odjeżdżała, w drzwiach usłyszałam, jak mówi do swojej mamy:


– Babcia nawet nie wie, co to Instagram. Wstyd.


Słowa te brzmiały w moich uszach jeszcze długo po jej wyjściu. Czy naprawdę stałam się dla niej powodem do wstydu? Przez kilka dni zastanawiałam się, co zrobić. Czułam, że muszę pokazać Martynie, że wiek nie jest przeszkodą, by nauczyć się czegoś nowego.


Zadzwoniłam do swojej przyjaciółki Haliny, która miała wnuka informatyka.

– Halina, musisz mnie nauczyć, jak używać tych… mediów społecznościowych – powiedziałam stanowczo.


Halina zaśmiała się, ale zgodziła. Jej wnuk, Bartek, przyszedł kilka dni później z laptopem i telefonem, gotowy do akcji. Przez kilka godzin uczył mnie, jak zakładać konto, pisać posty i dodawać zdjęcia. Z początku czułam się zagubiona, ale z czasem zaczęłam rozumieć, jak to działa. Nawet założyłam własne konto na Instagramie.


Kiedy Martyna przyszła na kolejny obiad, czekałam na odpowiedni moment. Podczas deseru wyciągnęłam telefon.


– Martynko, czy możesz pomóc mi wybrać zdjęcie na Instagram? – zapytałam z uśmiechem.
Jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia.


– Ty masz Instagram?


– Oczywiście – odpowiedziałam z dumą. – Bartek mi pomógł. Nawet obserwuję cię. Masz piękne zdjęcia.


Martyna nie wiedziała, co powiedzieć. Po chwili jednak usiadła obok mnie i zaczęła pokazywać mi, jak robić lepsze zdjęcia, jak dodawać filtry i jak używać hashtagów.


– Babciu, nie wiedziałam, że naprawdę chcesz to zrozumieć – powiedziała cicho.


– Chciałam, bo zależy mi na tobie – odpowiedziałam.


Tamtego dnia coś się zmieniło. Martyna zaczęła patrzeć na mnie inaczej. Pokazała mi swoje ulubione profile, opowiedziała o swoich pasjach, a ja poczułam, że przepaść między nami zaczyna się zmniejszać.


Wiedziałam, że nigdy nie będę tak biegła w technologii jak ona. Ale pokazałam jej, że wiek nie jest przeszkodą, by próbować czegoś nowego. I zrozumiałam, że miłość do bliskich czasem oznacza gotowość na naukę – nawet jeśli zaczyna się od hashtagu i zdjęcia filiżanki herbaty.