Po raz kolejny zostaliśmy bez obiadu przez zięcia. On wszystko zjadł. Moje nerwy już tego nie wytrzymują. To, co miało być spokojnym, rodzinnym obiadem, zamieniło się w koszmar, który trwał od miesięcy.


Marta, nasza córka, wyszła za Michała dwa lata temu. Początkowo wydawał się miłym, uprzejmym mężczyzną, który dbał o naszą córkę. Ale z czasem zaczęły się pojawiać pewne nawyki, które były nie do zniesienia. Michał miał ogromny apetyt i, niestety, brak zahamowań, jeśli chodziło o jedzenie. Każdy wspólny posiłek kończył się tym samym – pustymi talerzami i głodnymi domownikami.


Dziś miało być inaczej. Przygotowałam specjalny obiad – pieczeń, ziemniaki, sałatki, a na deser pyszny sernik. Spędziłam cały dzień w kuchni, starając się, żeby wszystko było perfekcyjne. Chciałam, aby ten obiad był wyjątkowy, okazją do zjednoczenia rodziny.


Kiedy wszyscy usiedliśmy do stołu, atmosfera była napięta. Michał, jak zwykle, nałożył sobie ogromną porcję. Próbowałam nie zwracać na to uwagi, ale kiedy zobaczyłam, jak szybko znika jedzenie z jego talerza, czułam, jak narasta we mnie frustracja.


"Może byś trochę zwolnił, Michał?" – powiedziałam z trudem, starając się brzmieć uprzejmie. "Chciałabym, żeby wszyscy mieli szansę zjeść."


Michał spojrzał na mnie z uśmiechem. "Spokojnie, mamo, wszyscy zdążą" – odpowiedział, nie zwalniając tempa.


Ale wszyscy nie zdążyli. Po chwili na stole nie było już nic, a mój mąż, Andrzej, i ja zostaliśmy z pustymi talerzami. Spojrzałam na Martę, która wyglądała na zawstydzoną i zmartwioną.

"Mamo, przepraszam. Michał po prostu tak ma."


Nie wytrzymałam. "To nie jest normalne, Marta! Każdy posiłek kończy się tak samo. Nie możemy tak dalej żyć."


Michał patrzył na mnie, zaskoczony moim wybuchem. "Przepraszam, nie zdawałem sobie sprawy, że to taki problem."


"Problem?" – wykrzyknęłam. "To jest więcej niż problem. To jest brak szacunku!"


Andrzej próbował mnie uspokoić. "Spokojnie, kochanie. Może znajdziemy jakieś rozwiązanie."


Ale ja byłam już na skraju wytrzymałości. "Nie, Andrzeju, nie ma już spokojnie. Michał, musisz coś z tym zrobić, inaczej nie będziemy mogli dalej tak żyć."


Michał wstał od stołu, jego twarz czerwona ze złości. "Jeśli tak wam przeszkadzam, to może powinniśmy z Martą wyprowadzić się i nie przeszkadzać wam więcej."


Marta zaczęła płakać. "Proszę, przestańcie. Nie chcę, żeby tak to się skończyło."


Ale było już za późno. Michał wybiegł z domu, a Marta poszła za nim, próbując go uspokoić. Andrzej i ja siedzieliśmy w ciszy, czując, że nasza rodzina właśnie rozpadła się na kawałki.